wtorek, 24 lipca 2012
Krótka historia sabotażu lotniczego - cz. 16: Marszałek Briuzow i sowiecka seria
Rok temu, w Mińsku białoruskim, gdy miałem okazję pić z weteranem Specnazu z Afganistanu i zapytałem go o Smoleńsk, odparł, "A u nas mnóstwo takich katastrof było. Wiadomo kto to robi". Wspomniał, że w ten sposób zginęło wielu sowieckich wojskowych wysokiej rangi i wymienił m.in. katastrofę Iła wiozącego dowództwo Floty Pacyfiku (gostek był akurat rodem z Pietropawłowska Kamczackiego). Szukał śladów tych katastrof, i jak się można było spodziewać w powszechnie dostępnych źródłach niewiele o tym jest. Wśród nielicznych wyjątków znajduje się książka "GRU" autorstwa Pierre'a de Villemarest, byłego oficera francuskich służb specjalnych. Wspomina on tam, że w 1964 r., osiem dni po odwołaniu Chruszczowa zginął w katastrofie lotniczej pod Belgradem marszałek Siergiej Briuzow, szef sztabu generalnego Armii Czerwonej, szalony entuzjasta idei nuklearnego blitzkriegu. Według de Villemaresta, jugosłowiańskie służby ustaliły, że ta "katastrofa" była zamachem. Z przyczyn oczywistych sprawę zatuszowano. Villemarest podaje następnie szokującą informację, że w ciągu niecałych czterech lat zginęło wówczas w katastrofach lotnicznych, podczas prób jądrowych i prób z nową bronią 3 sowieckich marszałków, 3 admirałów i 32 generałów. Z tej grupy udało mi się zidentyfikować tylko marszałka artylerii Mitrofana Niedielina, dowódcę strategicznych wojsk rakietowych ZSRR, który zginął w 1960 r. w katastrofie przy próbie rakietowej na poligonie Bajkonur.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz