sobota, 25 stycznia 2020
Wirus Wuhan, czyli chiński Czarnobyl
Ilustracja muzyczna: Marylin Manson - Resident Evil Main Theme
Jeśli podejrzewacie, że władze ChRL ukrywają prawdziwą skalę epidemii koronawirusa, to nie jesteście odosobnieni - w Chinach mnóstwo ludzi to podejrzewa. Oficjalne dane o liczbie zachorowań i zgonów szybko rosną. W piątek było już 830 przypadków i 25 zgonów, w sobotę 1300 przypadków i 41 zgonów. Kwarantanną objętych jest już 14 miast, w których mieszka łącznie 56 mln ludzi. W miastach tych dochodzi do panicznego wykupywania artykułów pierwszej potrzeby, chorzy tracą przytomność na ulicach, zwłoki zarażonych leżą na korytarzach szpitali a władze nagle postanowiły w ciągu tygodnia zbudować w Wuhan szpital na 1000 łóżek. Niezależni badacze mówią, że skala epidemii może być dziesięć razy większa niż SARS i że w ciągu 11 dni chorych może być 250 tys. ludzi w samym Wuhan. Państwowe chińskie media starają się uspokajać, ale co mają innego robić w systemie totalitarnym?
Walka z wirusem jest o tyle utrudniona, że symptomy mogą być widoczne dopiero w późnym stadium choroby. Są też poszlaki mówiące, że wirus może przenosić się przez oczy.
Dlaczego wirus pojawił się akurat w Wuhan? Być może dlatego, że od 2017 r. działa tam rządowe laboratorium badające najbardziej śmiercionośne wirusy - w tym SARS i ebolę. To laboratorium jest porównywane z ośrodkiem badawczy korporacji Umbrella w "Resident Evil". Chińczykom zdarzało się już, że wirusy im uciekały z takich ściśle tajnych ośrodków. Np. w 2004 r. z laboratorium w Pekinie wydostał się wirus SARS.
Na ciekawy wątek zwróciła uwagę Hanna Shen: "Od jakiegoś już czasu mówiło się, że Xu Jinping może usunąć ze stanowiska wiceprezydenta Chin Wang Qishana, Może się jednak teraz okazać, że Wang jest niezastąpiony. A to już było.
Gdy w 2003r. wybuchł SARS i burmistrz Pekinu nie radził sobie z jego opanowaniem na pomoc przybył z południowej prowincji Guangdong, nie specjalnie jeszcze wtedy znany, Wang Qishan. Wang poradził sobie w Pekinie – zaczęto nawet mówić że ocalił Pekin. Od tego czasu zaczęła się prawdziwa kariera polityczna Wang Qishana (za prezydentury Xi, Wang kierował min. organem zajmującym się walką z korupcją – sam będąc jednym z najbardziej skorumpowanych polityków w ChRL – a następnie stał się wiceprezydentem).Chińscy internauci twierdzą, że tak jak jeden wirus wyniósł do władzy Wanga, to tak teraz drugi może go uratować przed utratą władzy."
Powyżej: Corona-chan z Rabbid-chan i Ebolą-chan... Twórczość 4chanowców.
Powyżej: Inny wariant Corony-chan.
sobota, 18 stycznia 2020
Phobos: Zasiewanie Idei
Ilustracja muzyczna: Arkana - Ein Sof
"Morty: W Kosmosie są węże?!
Rick Sanchez: W Kosmosie jest dosłownie wszystko Morty!"
"Rick & Morty"
"Tom Cruise dowiedział się, że grał w tym filmie o wampirach dopiero trzy lata później"
"Wielka heca Bowfingera"
"Bardzo lubię sci-fi. Bo można w nim przemycić wszystko"
Amerykanin pochodzenia kolumbijskiego, sprawiający wrażenie kolesia z tajnych służb :), którego spotkałem na Okinawie (polecił mi książkę Uspieńskiego o Gurdżijewie)
Jak już pisałem w jednym z odcinków tej serii, Panel Robertsona, czyli specjalna grupa naukowców pracujących dla CIA, postanowił w 1954 r., że wszelkie doniesienia o UFO i obcych istotach (zwłaszcza tych stanowiących zagrożenie militarne) należy przede wszystkim wyśmiewać. Robić idiotę z każdego świadka, niezależnie od tego jak byłby wiarygodny - czy był szefem wywiadu wojskowego w Rzymie w trakcie wojny, czy kanadyjskim ministrem obrony, czy legendarnym generałem sił powietrznych. Takie były oficjalne wytyczne. Mówiły one jednak również o tym, że pewne treści związane z UFO należy przemycać do popkultury. To z jednej strony umożliwiało łatwą dyskredytację każdego świadka - poprzez mówienie, że naoglądał się za dużo sci-fi. Z drugiej strony pozwalało jednak po cichu oswoić opinię publiczną z realnością istnienia obcych cywilizacji, tak by ujawnienie wiedzy o nich nie wywołało w przyszłości dużego szoku. Wytyczne te zaczęto szybko wdrażać w życie. O ile jeszcze w 1952 r., o obserwacjach UFO podczas słynnej "bitwy nad Waszyngtonem" pisała mainstreamowa prasa, to kilka lat później temat był już zepchnięty do niszowych środowisk i wspieranych przez CIA tabloidów takich jak "National Enquirer".
Swoje zrobiły też popularne w latach 50. dziwaczne filmy o kosmitach i potworach z bagien. Wśród tych dziwacznych filmów zdarzały się jednak też zaskakująco inteligentne dzieła sprawiające wrażenie inspirowanych - np. "Invasion of the body snatchers" opowiadające o opanowaniu pewnego amerykańskiego miasteczka przez upodabniających się do ludzi Obcych, rządzonych przez coś w rodzaju sztucznej inteligencji. Uznano to wówczas za metaforę pokazującą rozprzestrzenianie się komunizmu.
W latach 60-tych, wraz z imperialnymi planami budowy baz wojskowych na Księżycu, pojawił się wielki fenomen w sci-fi: serial Star Trek. Opowieść o flocie Gwiezdnej Federacji to dzieło znanego scenarzysty Gene'a Roddenberry. Wcześniej pisał on głównie scenariusze do seriali policyjnych, a akurat przed stworzeniem Star Treka kiepsko mu szło. Hollywoodzki agent zaproponował mu więc, by napisał scenariusz do serialu sci-fi. Roddenberry zaczął się więc często pojawiać na planie serialu "The Outer Limits", którego twórcą był Leslie Stevens IV. Było to dziwne, gdyż Roddenberry miał wówczas kontrakt z wytwórnią konkurencyjną wobec tej, która zatrudniała Stevensa. Obaj panowie często się jednak wówczas spotykali i coś omawiali. Mieli też wspólnego asystenta. Część autorów uważa więc, że to Stevens zainspirował Roddenberry'ego do stworzenia Star Treka, który był niejako rozwinięciem The Outer Limits.
Kim był jednak Leslie Stevens IV? W trakcie drugiej wojny światowej kapitanem wywiadu lotnictwa armii USA. Jako że miał na koncie wcześniej napisanie kilku sztuk teatralnych (w bardzo młodym wieku!), to brał udział w operacjach wojny psychologicznej. Po wojnie miękko przeszedł do sektora prywatnego i stał się legendarnym hollywodzkim producentem, scenarzystą i reżyserem. (Miał na koncie m.in. horror "The Incubus" z Williamem Shatnerem w roli głównej. Horror nakręcony całkowicie w języku esperanto :) Warto też wspomnieć, że jego ojcem był wiceadmirał Leslie Stevens III - człowiek, z wywiadu marynarki wojennej, który w latach 30. był przydzielony do ambasady USA w Londynie, a w czasie wojny zajmował się sprawami związanymi z technologiami lotniczymi. Po wojnie był attache morskim w Moskwie. Zachowały się też dokumenty mówiące, że pracował nad tajnymi projektami wspólnie z admirałem Rico Bottą, który już w 1942 r. mógł być zaangażowany w tajne projekty dotyczące UFO (jego współpracownikiem był William Tompkins znany z poprzednich odcinków serii Phobos). Flota Federacji ze Star Treka mogła więc być oparta na pomysłach dotyczących budowy sił kosmicznych USA...
W Star Treku pojawiło się oczywiście wiele ciekawych koncepcji. W jednym z odcinków serii z lat 60. załoga Enterprise trafia na planetę, na której toczy się wojna domowa. Partyzantka przypominająca amerykańskie ochotnicze milicje walczy przeciwko totalitarnemu społeczeństwu, w którym obowiązują ubiory na modłę koreańską. W późniejszych seriach ("Nowe Pokolenie") pojawia się rasa Borgów - totalitarna, całkowicie zunifikowana, działająca jak pszczeli ul pod rządami jednej królowej. Aż nazbyt wyraźna aluzja to koncepcji mówiącej, że obca cywilizacja (stojąca za Szarakami) została pochłonięta przez sztuczną inteligencję.
Powyżej: Jeri Ryan, grała w Star Treku postać nazywaną Siedem z Dziewięciu, czyli kobietę, która została wyzwolona spod władzy Borgów. Jej mężem był bankier inwestycyjny i zarazem republikański polityk Jack Ryan. Ubiegał się on w 2004 r. o mandat senatora z Illinois. Ujawniono jednak dokumenty z jego sprawy rozwodowej. Okazało się, że zmuszał on swoją żonę do publicznego seksu, z odcieniem sado-maso, w różnych klubach. Ryan przegrał przez to wybory a senatorem został niejaki Barrack Hussein Obama.
Star Trek to nie jedyna wielka kreacja specjalisty od wojny psychologicznej kapitana Lesliego Stevensa IV. Współpracował on również z Glenem Larsonem, reżyserem "Battlestar Gallactica". Napisał nawet scenariusz do pilotowego odcinka tego serialu. Tak w skrócie, to o czym opowiada Battlestar Gallactica? O tym jak zbuntowana rasa cyborgów (Cylonów) kierowana przez sztuczną inteligencję dokonuje eksterminacji ludzi w odległym systemie gwiezdnym. Niedobitki gromadzą się na jednym statku i uciekają licząc na to, że odnajdą zaginioną kolonię swojego imperium - Ziemię. Po drodze okazuje się, że mieszkańcy kolonii Ziemia stworzyli wcześniej biorobotyczne wersje Cylonów wyglądające jak ludzie. I ci Cylonowie, też chcą eksterminacji naszego gatunku... To co chciano za pomocą tego serialu przekazać jest aż nazbyt widoczne... (Jako ciekawostkę dodam, że Larson umieścił w tym serialu też... dogmaty Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych Dni Ostatnich, którego był wiernym. Mormonizm mówi, że Jezus mieszkał kiedyś wraz z Bogiem i Lucyferem na planecie Kolob oraz dopuszcza istnienie innych, pomniejszych bogów, którzy brali udział w akcie stworzenia człowieka.)
Powyżej: Numer Sześć, czyli biorobot Cylon z remake'u serialu Battlestar Gallactica. W rolę tę wcieliła się kanadyjska aktorka Tricia Helfer.
Motyw zbiorowej inteligencji próbującej eksterminować/wchłonąć naszą cywilizację pojawia się też w serialu "Dark Skies" ("Mroczne niebo") z lat 90. To produkcja w zimnowojennym klimacie w stylu pułkownika Corso! Jest tam zamach na JFK, gry z KGB, coś w stylu teorii konwergencji... I okazuje się, że Szaraki są kontrolowane przez pasożytniczych Obcych, którzy zdołali przejąć ich cywilizację.
"Mroczne niebo" zostało jednak przyćmione przez "X-Files". Czyli serial opowiadający o dwójce agentów FBI walczących przeciwko wielkiemu spiskowi globalistów sprzymierzonemu z obcą rasą dążącą do eksterminacji ludzkości i skolonizowania Ziemi (walczącą z inna obcą rasą, takim czarnym szlamem przejmującym kontrolę nad innymi gatunkami w całej galaktyce. Tutaj macie infografikę wyjaśniającą mitologię "Archiwum X".) Ten serial zdefiniował dekadę i miał niesamowity wpływ psychologiczny na społeczeństwo. Wychowało się na nim całe pokolenie konspirologów. No, ale gimby tego chyba nie znają i ograniczają się do słuchania jakichś popierdoleńców z YouTube'a...
Oczywiście, lata 90. przyniosły też inny hit poświęcony obcej inwazji - "Dzień niepodległości". Tam jednak walka przeciwko Obcym toczy się klasycznymi środkami militarnymi.
Siły Powietrzne USA początkowo obiecały wielkie wsparcie dla nakręcenia "Dnia Niepodległości". Żądały tylko jednej rzeczy - usunięcia wzmianek o Strefie 51. Reżyser na to się nie zgodził, więc ponoć wsparcie zostało cofnięte. A może to była tylko sztuczka marketingowa? Dwa lata przed "Dniem Niepodległości", Siły Powietrzne mocno zaangażowały się w powstanie filmu "Stargate". Udostępniły nawet na jego potrzeby jeden ze swoich ośrodków badawczych! Film zawiera silne wątki paleoastronautyczne. Amerykańscy wojskowi wyzwalają obcą planetę z rąk Obcego będącego dawnym egipskim bogiem Ra. Nie wiem czemu akurat się uwzięli na tego "Netheru", ale być może dlatego, że w czasach przedinternetowych ludzie zupełnie nie kojarzyli imion sumeryjskich bogów Annunaki...
Moim subiektywnym zdaniem mistrzostwem propagandy jest jednak inny film z lat 90. poświęcony walce przeciwko Obcym - "Starship Troopers" Paula Verhoevena (reżysera takich klasyków jak "Total Recall" i "Showgirls" oraz świetnej "Czarnej Księgi"). Opowiada on o walce ludzkości z insektoidalnymi Obcymi (dysponującymi wspólną świadomością?). Walkę tę prowadzi coś w stylu bardzo rozwiniętych trumpowskich Sił Kosmicznych. Ziemia jest tam zjednoczona, ale przy tym mocno zmilitaryzowana i tak jakby... nazistowska. Wizerunek Obcych nawiązuje tam jakby do wojennego plakatu "Żydzi, wszy, tyfus". "Dobry robal, to martwy robal!". "Starship Troopers" było jedną z wyraźnych inspiracji dla "Kapitana Bomby" :)
"Starship Troopers" oczywiście był ekranizacją książki Roberta Heinleina z 1959 roku. A kim był Heinlein? Nie tylko wybitnym pisarzem, ale również oficerem US Navy, który w latach 30. służył na lotniskowcu USS Lexington. W 1934 r. z przyczyn zdrowotnych przeszedł w stan spoczynku, ale nadal utrzymywał bardzo dobre relację z Marynarką Wojenną. W czasie drugiej wojny światowej pracował w zakładach badawczych Marynarki Wojennej w Filadelfii - razem z innym wybitnym pisarzem sci-fi/fantasy/historical fiction L. Sprague de Campem oraz.... Isaackiem Asimovem. Poniżej macie ich wspólną fotkę z 1944 roku.
Powyżej: Zauważyliście, że kot Roberta Heinleina wygląda dokładnie tak jak
Jeśli już jesteśmy przy znanych pisarzach sci-fi, to warto też wspomnieć o L. Ronie Hubbardzie. Hubbard to dowódca niszczyciela w trakcie drugiej wojny światowej, człowiek tajnych służb, założyciel
Ilustracja muzyczna: Predator Ending Credits
Jak widzimy w popkulturze inspirowano wizerunek Obcych jako wrogów ludzkości, z którymi przyjdzie nam się kiedyś zmierzyć. Motyw sztucznej inteligencji rządzącej Obcymi również wyraźnie pojawiał się w tych inspirowanych dziełach.
W poprzednim odcinku serii Phobos, pisząc o rasie podobnych do nas "nordyckich" Obcych wyraźnie walczących z inną frakcją (Szarakami/Insektoidami/Annunakami/Sztuczną inteligencją?) wspomniałem, że z doniesień "kontaktowców" wynika, że mogą oni pochodzić z układu Liry/Lutni oraz jej kolonii. Tak się akurat składa, że Carl Sagan, w powieści "Kontakt" opisał nawiązanie łączności przez Amerykanów z cywilizacją z układu Liry. Cywilizacja ta wysłała nam ciąg liczb pierwszych oraz zapis dźwiękowy przemówienia... Hitlera. A pamiętacie film "K-PAX"? Domniemany Obcy (ludzki z wyglądu), którego grał Kevin Spacey, twierdził, że pochodzi z planety K-PAX w gwiazdozbiorze... Liry.
No i oczywiście była też seria filmów "Gatunek" ostrzegających przed wiązaniem się z lasencjami z Kosmosu. Spełniała być może podobną rolę jak plakaty z drugiej wojny światowej ostrzegające przed zbytnim gadaniem przy panienkach. "Ona nie jest taka głupia!".
No cóż, a u nas tylko Grzegorz Braun mówi o Zakonie Jedi jako o "galaktycznej ubecji".... i sławi Galaktyczne Imperium na przekór jojczeniom doktora Krajskiego o "okultyzmie" w "Gwiezdnych wojnach" :)
***
To już ostatni odcinek serii Phobos. (No chyba, że wpadnie mi do głowy jakiś pomysł na kolejne odcinki - może zostanie mi przekazany telepatycznie przez obce, nordyckie lasencje z Plejad :) Seria okazała się strzałem w dziesiątkę. Jestem naprawdę miło zaskoczony wysypem bardzo merytorycznych komentarzy pod wpisami. Widzę, że temat zainteresował nawet ludzi będących sceptykami.
Jakie będą następne serie? Myślę o cyklu poświęconym idei depopulacji Ziemi. Idea ta zakiełkowała w głowach globalistów już ćwierć tysiąclecia temu. Warto więc opisać jak jest wdrażana. Bywalcy dawnego Forum Frondy i forum ExCathedra z pewnością z zainteresowaniem się z nią zapoznają.
Może też sięgnę po jakąś serię dotyczącą historii Polski. Wbrew pozorom jest ogromna potrzeba, by takie cykle robić. Historyczny analfabetyzm na prawicy (i lewicy) się pogłębia. Mamy posłów będących posiadaczami jedynie (śmieciowych) matur, którzy nie potrafili nawet ukończyć (śmieciowych) studiów, którzy nas przekonują, że dosłownie wszystko jest obecnie jak "w czasach sanacji" (to czemu te barany nie siedzą w Berezie?) i że rychło przegramy wojnę z Iranem. Na jednym z portali przeczytałem niedawno, że "sanacja odpowiadała za haniebny traktat ryski". Nic nie przebije jednak artykułu na jednym z prawicowych portali w którym kilka lat temu napisano, że "Piłsudski zabił Witosa". Zmierzamy w stronę idiokracji szybciej niż nam się mogło wydawać jeszcze kilka lat temu...
sobota, 11 stycznia 2020
Phobos: Obcy tacy jak my
Powyżej: Krąg w zbożu, który został wykonany 2002 r. w Crabwood w Wielkiej Brytanii. Na dysku trzymanym przez Szaraka znajduje się przekaz zapisany w kodzie binarnym. Przełożenie go na ASCII dawało wiadomość po angielsku: "Beware the bearers of FALSE gifts & their BROKEN PROMISES. Much PAIN but still time. (Damaged Word). There is GOOD out there.We OPpose DECEPTION. Conduit CLOSING (BELL SOUND)". Z pewnością to dzieło zbyt zaawansowane jak na "dwóch kolesi z deską". Czy to żarcik nerdów testujących amerykańskie bronie orbitalne czy też przekaz od jakiejś obcej cywilizacji, która wskazuje "Szaraków" jako "wręczających fałszywe podarki" i "łamiących obietnice"?
Ilustracja muzyczna: Apollo 440 - Lost in Space
W latach 60-tych, czyli w czasie gdy rząd USA płacił Komisji (nomen omen) Condona rezydującej na Uniwersytecie Colorado za "udowodnienie", że żadnych kosmitów nie ma i nigdy nie było, wykładowcy z Akademii Sił Powietrznych w Colorado Springs przekonywali kadetów, że kosmici najprawdopodobniej jednak istnieją. W podręczniku do wstępnego kursu nauk kosmicznych (Introductory Space Science - Volume II) napisanym przez mjra Donalda Carpentera i ppłka Edwarda Therkelsona znalazł się liczący 14 stron rozdział zatytułowany "Niezidentyfikowane Obiekty Latające". W rozdziale tym napisano m.in., że "z dostępnych informacji wynika, że fenomen UFO ma globalną naturę od co najmniej 50 000 lat." Podkreślono, że wiele obserwacji UFO pochodzi od wiarygodnych świadków i nie ma charakteru psychologicznego. "To stawia nas przed nieprzyjemną perspektywą istnienia obcych gości na naszej planecie lub przynajmniej UFO kontrolowanych przez obcych. Co prawda dane nie są dobrze skorelowane, a budzące wątpliwości dane sugerują istnienie co co najmniej trzech lub może nawet czterech grup obcych (możliwe, że na różnych stopniach rozwoju technologicznego)."
Oficjalny, napisany przez wojskowych specjalistów, podręcznik z akademii sił powietrznych, mówi więc o tym, że prawdopodobnie Ziemię odwiedzają trzy lub cztery grupy obcych reprezentujących różne stopnie rozwoju technicznego! I z jakiegoś powodu pisze o obserwacjach UFO pochodzących nawet sprzed 50 tysięcy lat. Po tym jak sprawa przeciekła do prasy, ten rozdział został szybko usunięty z podręcznika. Wskazuje on jednak, że Siły Powietrzne USA w połowie lat 60-tych podejrzewały, że istnieją nawet cztery różne obce cywilizacje zainteresowane Ziemią.
Starszy sierżant sztabowy Robert Dean, analityk zatrudniony w połowie lat 60. w kwaterze głównej NATO w Brukseli, dziwnym trafem twierdził, że mniej więcej w tym samym czasie zapoznał się tam z dokumentami mówiącymi, że Ziemia jest odwiedzana przez cztery różne "rasy" obcych.
O istnieniu czterech różnych grup obcych odwiedzających Ziemię od tysięcy lat mówił również w 2005 r. na konferencji ufologicznej w Toronto Paul Hellyer - kanadyjski minister obrony w latach 1963-1967! Hellyer to członek kanadyjskiej Privy Council (rady doradczej przy królowej), inżynier a przy tym weteran drugiej wojny światowej. Po tym jak płk Corso opublikował swoją książkę, Hellyer skontaktował się z emerytowanym amerykańskim generałem, który powiedział mu, że ta publikacja jest "w 100 proc. prawdziwa". Zauważmy, że był on ministrem obrony kraju członkowskiego NATO w momencie, którym sierżant Dean zapoznawał się jako analityk w kwaterze głównej NATO z dokumentem mówiącym o czterech grupach obcych odwiedzających Ziemię a w podręczniku używanym przez Siły Powietrzne USA znajdowała się wzmianka o trzech lub czterech takich grupach "gości".
Co to mogą być za grupy/rasy? Wiadomości na ten temat pochodzą zazwyczaj od wojskowych lub ludzi służb, którzy widzieli zwłoki obcych lub żywych osobników, od postronnych obserwatorów (np. lądowań UFO) a także od osób porwanych przez obcych. Wiedza pochodząca od porwanych jest jednak zazwyczaj wydobywana za pomocą kontrowersyjnej metody regresji hipnotycznej. NIE TWIERDZĘ, ŻE ICH RELACJE SĄ PRAWDZIWE. Ale można znaleźć w nich zadziwiająco dużo spójnych, powtarzalnych elementów.
Powyżej: Jeden z wiernych czytelników zauważył taką wlepkę w Poznaniu...
Oczywiście najbardziej "popularnym" i utrwalonym w popkulturze wizerunkiem obcego jest klasyczny Szarak. Do tej rasy mieli się zaliczać m.in. piloci pojazdów rozbitych pod Roswell. I jak wynikało z raportów z sekcji zwłok, z którymi zapoznał się płk Corso, Szaraki były najprawdopodobniej biorobotami stworzonymi na potrzeby podróży kosmicznych. Nie miały układu rozrodczego, a odżywiały się prawdopodobnie przez skórę. Szaraki nie stanowią więc same w sobie obcej cywilizacji - są tylko jej produktem.
Istnieją ponoć również "warianty poboczne" tego produktu. Np. Wysokie Szaraki czy istoty takie jak zaobserwowano po dobrze udokumentowanej katastrofie UFO w pobliżu brazylijskiego miasta Varginha w 1996 r. Ponoć istnieją również tzw. Wysocy Biali - wyglądający trochę jak hybrydy pomiędzy Szarakami a ludźmi. O istnieniu Wysokich Białych mówił Hellyer oraz Charles Hall, meteorolog z sił powietrznych USA, który jakoby rzekomo stykał się z nimi w połowie lat 60-tych w Nellis AFB w Nevadzie (ale traktowałbym jego świadectwo z dużym dystansem...).
Z relacji zebranych za pomocą regresji hipnotycznej u osób rzekomo porwanych przez Obcych wynika, że często w porwaniach uczestniczyli przedstawicieli różnych ras. Klasyczne Szaraki wykonywały główną robotę a nadzorowały ich Wysokie Szaraki lub insektoidalni obcy porównywalni do modliszek. Dr Joe Lewels zanotował jedną relację, w której porwany zaczął tłuc pięściami Szaraków. Wówczas podeszła do niego Modliszka i za pomocą telepatii powiedziała mu: "Czemu to robisz?! Oni tylko wykonują swoją pracę! Te procedury są ważne dla przyszłości!". Być może te Modliszki są, podobnie jak różne wersje Szaraków, również efektem zaawansowanych eksperymentów genetycznych. (Ciekawie wyglądają w tym kontekście obserwacje dra Williama Romosera, entomologa z Uniwersytetu Ohio, który dopatrzył się na zdjęciach z misji Mars Rover, dużych owadzich egzoszkieletów na powierzchni Marsa.)
Z doniesień porwanych wynika, że z Szarakami oraz Insektoidami czasem wspólnie pracują reptoidzi czy też reptilianie, czyli obcy wyglądający jakby byli gadami, które wyeowoluowały w dwunożną formę. Reptilianie stali się najbardziej obśmianymi Obcymi - głównie w wyniku działalności takich świrów i prowokatorów jak David Icke, którzy twierdzą, że reptile zmieniają się w ludzi, stoją za Iluminatami czy też kontrolują... NBP. (Nawet antykomunistyczny bloger Jaszczur został uznany przez prosowiecką, szurowską dupoprawicę za reptila! :) Faktem jest jednak to, że reptile rzeczywiście dosyć często pojawiają się w relacjach dotyczących UFO. I są nawet relacje sugerujące, że Ziemię zamieszkiwała kiedyś rodzima rasa reptalian, co potwierdzałoby tzw. hipotezę sylurską. Są też doniesienia o drakonidach - czyli o Rasie Panów wśród reptalian. Drakonidzi mają mieć od 3 do 6 metrów wysokości i przypominać legendarne smoki. Ile jest jednak w tym prawdy? Materiał poszlakowy jest zbyt skąpy, by przyjąć ich istnienie. Ja skłaniam się ku hipotezie mówiącej, że reptile mogą być "archetypami" , odwołującymi się do naszych pierwotnych lęków, "wgrywanymi" podczas porwań do wspomnień porwanych. Stanowią zasłonę dla kogoś, kto stoi za programem porwań.
Powyżej: Mem zamieszczony przez Yaira Netanjahu, syna izraelskiego premiera. Iluminaci kontrolują wrogów jego ojca, reptalianie iluminatów a Soros kusi reptalian Ziemią :)
Jeśli jednak reptalianie nie istnieją lub są produktem inżynierii genetycznej tak jak Szaraki lub Insektoidzi, to kto za tym wszystkim stoi? Przypomnę hipotezę płka Corso przedstawioną w pierwszym odcinku tego cyklu. Corso doszedł do wniosku, że panami biorobotów, czyli Szaraków były... układy scalone. Czyli sztuczna inteligencja, która w ten sposób zasiała odpowiednią technologię na Ziemi i tym samym przygotowała się do jej stopniowej kolonizacji. William Tompkins - znany z piątego odcinka serii Phobos - twierdził, że "wiele obcych cywilizacji złapało się na pokusy oferowane im przez sztuczną inteligencję i zostało przez nią przejęte". Sci-fi? Pomyślmy choćby o chińskim Systemie Zaufania Społecznego - masowej inwigilacji sterowanej przez algorytmy. Pomyślmy też o produkowanych współcześnie seks-robotach. A teraz wyobraźmy sobie, że w przyszłości będą produkowane seks-bioroboty. Istoty te będą posiadały biologiczne ciało, ale sterować będą nimi zaawansowane algorytmy zapewniające np. uległość. (I każdy kto na to zasłuży, dostanie takiego seks-biorobota od państwa :) Stworzenie Szaraków czy Isektoidów byłoby zadaniem mniej wymagającym technicznie. Budowa cywilizacji przypominającej Borgów ze "Star Treka" nie jest wcale czymś niemożliwym...
Zresztą domniemana cywilizacja rządzona przez sztuczną inteligencję musiałby być z definicji cywilizacją totalitarną - komunistyczną (z uwagi na to, że jej gospodarka byłaby centralnie sterowana przez AI).
Najbardziej intrygujące są jednak liczne relacje mówiące, że są rasy Obcych bardzo przypominające... ludzi. Ci podobni do nas Obcy uprawiają tzw. prywatną dyplomację poprzez spotkania z "kontaktowcami". Oczywiście zapewniają, że przychodzą w pokoju i że pochodzą z odległych miejsc takich jak Plejady, Orion, Syriusz, planeta Purpurowy Kutacz czy galaktyka Zdupix. Skąd pochodzą naprawdę - cholera wie. Niektórzy ufologowie widzą jednak w ich przekazach dosyć spójną linię mówiącą, że źródłem ich cywilizacji jest gwiazdozbiór nazywany na Ziemi Lirą/Lutnią. Cywilizacja miała się później rozszerzyć na inne gwiazdozbiory takie jak Plejady.
Jedną z rzekomych kolonii Liry była Wega, gdzie miejscowa rasa "ludzi" nabrała niebieskiego koloru skóry, takiego jak u hinduskich bogów (takiego jak na ilustracji powyżej, przedstawiającej Lorda Shivę). Zazwyczaj jednak rzekomi Obcy o ludzkim wyglądzie nazywani są Nordykami. Ze względu na blond lub rude włosy. Pojawia się więc pytanie: czy są oni w rzeczywistości cywilizacją, która w zamierzchłych czasach rozwinęła się na Ziemi lub w Układzie Słonecznym a ich opowieści o tym, że pochodzą z Liry czy Plejad to celowa dezinformacja?
W poprzednim odcinku próbowałem "zebrać do kupy" różne narracje dotyczące rzekomych nazistowskich tajnych programów antygrawitacyjnych. Wspomniałem o tajemniczym Towarzystwie Vril pracującym nad takimi projektami już w latach 20. I o jeszcze bardziej tajemniczym medium - Marii Orsić, która jakoby rzekomo dostarczała tym okultystom przekazów channelingowych od Obcych zawierających instrukcje techniczne. Długo wątpiłem w istnienie Orsić. Po internecie krąży jej rzekoma fotka. Też wątpiłem w jej autentyczność. Gdy pokazano tę fotkę Billy'emu Meierowi - kontrowersyjnemu "kontaktowcowi" ze Szwajcarii, który przez kilka dekad utrzymywał, że był w kontakcie z nordyckimi "Plejadianami", dostarczył masę zdjeć i filmów z udziałem ich rzekomych UFO (jego była żona twierdziła, że to modele - moim zdaniem sfałszował wiele ze swoich zdjęć, ale niektóre z nich były prawdziwe). Meier po rzuceniu okiem na rzekomą fotkę Orsić, wykrzyknął, że to Plejadianka Semjase, z którą miał kontakt! Sprawę Meiera i paru innych "kontaktowców" spotykających się z Nordykami badał ppłk Wendelle Stevens. Doszedł on do wniosku, że Orsić pojawiała się podczas wielu takich przypadków - najczęściej w Ameryce Płd w latach 50. Jeżeli jednak była człowiekiem, to jakim cudem w latach 70-tych wyglądała tak samo młodo jak w latach 30-tych? Oczywiście Meier mógł po prostu blefować, że rozpoznał rzekomą Semjase na fotkach... A może rzeczywiście ona istniała i była przedstawicielką "ludzi z innych światów", którzy według Hermana Obertha pomogli w pewnych przełomach technologicznych?
Robert Dean twierdził, że w dokumentach NATO, z którymi się zapoznał była wyraźna wzmianka o tym, że część Obcych wygląda jak ludzie. I że generałów i admirałów naprawdę niepokoiła perspektywa tego, że mogą oni infiltrować nasze instytucje wojskowe i polityczne. Również były kanadyjski minister obrony Paul Heyller mówił, że "Obcy żyją pośród nas".
O tego typu infiltracji pisał William Tompkins. W latach 50-tych i 60-tych pracował w think-tanku Advanced Design zajmującym się futurystycznymi projektami dla koncernu Douglas. Projektowano tam np. jak teoretycznie może wyglądać flota kosmiczna USA. Tompkins twierdzi, że w tym think-tanku pracowały sekretarki o urodzie naprawdę pierwszej klasy, które dodatkowo posiadały zadziwiająco dużą wiedzę na temat Kosmosu. I za bardzo interesowały się projektami prowadzonymi przez ten ośrodek badawczy. Co więcej sugerowały zatrudnionym tam nerdom konkretne rozwiązania techniczne. (Wyobraźmy sobie biuściasta blondynka w króciutkim mini nachyla się nad biurkiem kolesia wziętego żywcem z "Zemsty frajerów" i lekko ocierając się biustem o niego, mówi: "Wow! Ale fajny statek! Czy nie wyglądałby jednak fajniej, gdyby te dysze nieco przesunąć? :) No cóż, według Tompkinsa te podpowiedzi był bardziej telepatyczne...) Według Tompkinsa te sekretarki były "nordyckimi" Obcymi i w ten sposób wspomagały amerykański tajny program kosmiczny.
W ciekawym świetle to stawia relację Ingo Swanna - znanego nam z czwartego odcinka serii Phobos. Swann, jeden z twórców programu szpiegostwa parapsychicznego dla CIA, opisał w swojej książce "Penetracja" szokujące zdarzenie, do którego doszło po epizodzie związanym ze "zdalnym widzeniem" ciemnej strony Księżyca. Swann pojechał do Los Angeles, gdzie odwiedził znajomego. Razem wybrali się do supermarketu, by kupić coś na kolację. W pewnym momencie zauważył on w tym sklepie lasencję imponującej urody - biuściastą, długonogą brunetkę. Do tego skąpą ubraną. No cóż, w La La Landzie jest masa panienek o urodzie modelek reklamujących bieliznę. Swann podszedł bliżej, by uważniej przyjrzeć się jej bimbałom. I nagle poczuł jak ciarki przechodzą mu po plecach. Telepatycznie wyczuł, że ta lasencja nie jest człowiekiem! Tego typu uczucie jest oczywiście trudne do wytłumaczenia. I mogło być błędnym sygnałem. Swann zauważył jednak w jeden z alejek supermarketu, żołnierza sił specjalnych, który go ochraniał podczas misji zleconej przez "pana Axelroda" (zapewne funkcjonariusza wojskowych tajnych służb) związanej ze "zdalnym widzeniem" ciemnej strony Księżyca. Żołnierz ten najwidoczniej pilnował tej "nieziemskiej" lasencji. Po pewnym czasie "pan Axelrod" skontaktował się ze Swannem. Dopytywał się, dlaczego Swann wszedł w kontakt z tajemniczą kobietą, co robił w tym supermarkecie i czy to nie było czasem tak, że to ona zainicjowała spotkanie. Swann zarzekał się, że spotkanie było zupełnie przypadkowe. Axelrod ostrzegł go, by trzymał się z dala od tej lasencji, gdyż jest ona "śmiertelnie niebezpieczna".
W wielu starożytnych mitach - nie tylko w greckich, czy słowiańskich, czy nordyckich - bogowie wyglądali tak jak ludzie. Często mieli białą skórę i blond lub rude włosy. Współcześnie zaliczalibyśmy ich raczej do "Obcych" niż bogów. Jeśli zaś rzeczywiście istnieją Obcy wyglądający tak jak ludzie to logicznym jest, że staraliby się infiltrować naszą cywilizację. A kto nadaje się lepiej do takich misji od ładnych kobiet? Takich jak legendarna Maria Orsić, sekretarki z którymi współpracował Tompkins czy też lasencja, którą widział Swann? Sekretarka prezesa spółki wie zwykle więcej niż prezes, bo przez jej ręce przechodzą wszystkie dokumenty skierowane do prezesa. A jak jeszcze z nim sypia... A umieszczenie takiej "obcej" agentki u boku ważnego przywódcy? To dopiero dawałoby możliwości! :)
Wybaczcie mi ten drobny żarcik :)
***
A teraz eksperymencik myślowy: skoro cywilizacja kontrolująca Szaraków i mająca wrogie zamiary wobec Ziemi (tudzież przygotowująca się do "marszu wyzwoleńczego") jest kontrolowana przez sztuczną inteligencję i co za tym idzie komunistyczna, to czy Nordycy są antykomunistami? I jaka jest ich relacja do Annunaków ("kosmicznych lewaków")? Annunaki/Netheru/Nephilim koncentrowali swoją działalność na Bliskim Wschodzie i w Ameryce Południowej. Z mitologii - np. perskiej oraz indyjskiej - wynika, że istniały dwie zwalczające się grupy bogów. Czy "aryjscy" (turbosłowiańscy?) Nordycy walczyli o wpływy z "bliskowschodnimi" Annunakami? Czy Nordycy walczący z kosmiczną, komunistyczną sztuczną inteligencją (oraz sprzymierzonymi z nią bądź pochłoniętymi przez nią Annunaki/Netheru/Nephilim?) są z definicji anykomunistami? Czy traktują Ziemię tak jak USA traktowały np. taki Laos w latach 60-tych? Czy udzielają skrytej pomocy USA w budowie programu kosmicznego tak jak amerykańskie Zielone Berety zbroiły plemiona Hmong w Laosie przeciwko komunistom?
Ending: Battlefield Vietnam - Main Theme
***
To miał być ostatni odcinek serii Phobos, ale ze względu na dużą popularność serii, postanowiłem, że będzie bonusowy odcinek. O ufologicznym "zasiewaniu" popkultury przez kompleks militarno-wywiadowczo-przemysłowy.
***
Komentarze dotyczące sytuacji na linii USA-Iran prosimy zamieszczać pod dzisiejszym wpisem jej dotyczącym.