sobota, 10 listopada 2012
Upadek bohatera. Rezygnacja gen. Petraeusa
Gen. David Petraeus, kandydat na nowego Boga Wojny i przy okazji szef CIA, zrezygnował ze stanowiska. W liście pożegnalnym wytłumaczył, że to z powodu pozamałżeńskiego romansu. Amerykańskie media szybko ustaliły, że romansował z autorką swojej biografii Paulą Broadwell. FBI namierzyła ich kilka miesięcy temu przeglądając e-maile Petraeusa (w tym te dotyczące seksu pod biurkiem) i uznała, że ten "skok w bok" stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. Tyle wersja oficjalna. Zastanawia, że Petraeus, dowódca chwalony zarówno przez republikanów jak i przez demokratów, złożył rezygnację tuż po reelekcji Obamy i na kilka dni przed swoim przesłuchaniem w Kongresie w sprawie Bengazi. Teraz kongresowi demokraci zapowiadają, że ten czterogwiazdkowy generał nie zostanie wezwany na przesłuchanie. Timing jest po prostu niesamowity! Pozamałżeński romans w obecnych czasach może jedynie oburzać osobników w stylu Mirosława "Brawario" Salwowskiego. Po bliższym zbadaniu, zarzuty o nieuprawnionym dostępie pani Broadwell do tajnych informacji zapewne okazałyby się dęte. Petraeusa wykończono więc podobnie jak innego wielkiego amerykańskiego bohatera - prokuratora Eliota Spitzera. O co więc chodzi? Moja teoria jest następująca: Petraeus zrezygnował na honorowych warunkach w zamian za nietykalność. Zrezygnował bo był autorem prowokacji przeciwko Obamie - ataku na konsulat w Bengazi. Niestety nie poszedł wówczas na całość. Zabił Osamę, nie zdecydował się na zamach na innego gostka na O.
Chodzą słuchy, że Obama pozbędzie się Hillary wymieniając ją na Johna Kerry'ego (cieniasa ze Skull & Bones, który nie potrafił wygrać w 2004 r. z Bushem). Wymieniony ma zostać również Panetta i Geithner. Ta kadencja będzie więc pod względem personalnym kiepawa.
Poniżej: Paula Broadwell, panienka na którą poleciał gen. Petraeus. Mimo 39 lat na karku, źle nie wygląda... Nie wstyd wdawać się więc z nią w romanse.
Poniżej: to zdjęcie zamieściłem na starym blogu 8 kwietnia 2010 r. :
Bóg wojny haha:D To po prostu był cienias który nie potrafił utrzymać fiuta w spodniach. Wiem, można dopisać do tego nawet i Smoleńsk.
OdpowiedzUsuńGdyby o dowódcach wojskowych wnioskować na podstawie trzymania fiuta w spodniach, to większość by oblała ten test. To na tyle jeśli chodzi o anonimowe kretyńskie wypowiedzi.
OdpowiedzUsuńAle Twoja, Fox, teoria jest bardzo słaba. Primo: szefem CIA, który odstrzelił Osamę jest Panetta a nie Petraeus. Secundo: żeby usunąć prezydenta używa się snajpera albo Watergate. Zamach w Bengazi to byłby zdecydowanie za słaby kaliber. Tertio: Administracja Obamy olała sprawę bezpieczeństwa swoich ludzi w Libii, bo przecież była tam "demokratyczna rewolucja" i mieli kampanię wyborczą na karku. Petraeus chciał pewno ich wsypać przed Kongresem, ale pewnie się dowiedział, że "jeśli polecimy my, polecisz i ty", no to się rozstali w taki sposób. Jedni i drugi zapewnili sobie nietykalność.
Petraeus był częścią łańcucha decyzyjnego, który zlikwidował bin Ladena. Na Watergate albo nie było czasu, albo Bengazi miało być Watergate. Panowie uznali, że wariant Dallas też nie wchodzi w grę. Dlatego zastosowano półśrodek. Zauważ, że ktoś z kierownictwa CIA dwukrotnie wstrzymał akcję ratunkową...
UsuńNie przekonałeś mnie, ja pewnie nie przekonam Ciebie, ale i tak sobie popiszę.
Usuń1) Bin Laden został zabity w maju. Nominacja Petraeusa na szefa Agencji została ogłoszona w kwietniu. Potencjalnie mógł mieć coś wspólnego z tą operacją jak dowodzący wojskami w Afganistanie. Była to jednak przede wszystkim robota CIA i za to jeszcze był odpowiedzialny Panetta.
2) Uważam, że Obama Petraeusa mianował szefem CIA po to by Republikanie nie mogli go politycznie wykorzystać. Generał pewnie się zgodził bo liczył na to, że ta funkcja może mu pomóc w dalszej karierze politycznej. Podejrzewam, że zgodnie z zasadą "przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej" Obama i Panetta zostawili w Agencji układ, który miał pilnować Petraeusa. Wydarzyło się Bengazi, które było wypadkiem przy pracy. Petraeus pewno chciał przy Kongresu oczyścić Agencję i zwiększyć nad nią swoją kontrolę, ale nie docenił Demokratów. Tamci mieli pewnie kilka bacików (nie tylko romans) i propozycję honorowego wyjścia. Tyle moje podejrzenia.