sobota, 28 lutego 2015

Borys Niemcow (1959-2015) R.I.P.


Ilustracja muzyczna Von Thronstahl - Wlassow, Proviev & Siberian Winters

W Moskwie, kilkadziesiąt metrów od Kremla dokonano egzekucji na Borysie Niemcowie, liderze opozycyjnej liberalnej prawicy. Niemcow był niestrudzonym tropicielem korupcji oraz innych przestępstw rządzącej Rosją Korporacji kagiebistów. Ujawnił m.in. gigantyczne przekręty towarzyszące olimpiadzie w Soczi, zlokalizował część ukrytego majątku Putina i pracował nad raportem pokazującym skalę rosyjskiego zaangażowania militarnego na Ukrainie. Zabito go w rocznicę rozpoczęcia operacji krymskiej. To może być prowokacja sił wewnątrz Korporacji uderzająca w Putina-Hujłę, ale Rosjanie raczej masowo nie wyjdą teraz na ulicę. Zabójstwo Niemcowa należy więc traktować jako dalszą część serii zabójstw polityków, dziennikarzy, biznesmenów i ludzi służb, którzy badali przestępstwa Korporacji i utrudniali jej spiski.

Przypominam: według Jurija Felsztinskiego (z którym niedawno przeprowadziłem wywiad) pierwszą próbę przejęcia kontroli nad Rosją Korporacja przeprowadziła w sierpniu 1991 r. (pucz Janajewa), drugą w 1993 r., trzecią w 1996 r., (gdy namawiano Jelcyna, by anulował wybory i dał władzę Olegowi Soskowcowi - szyki pokrzyżował wówczas kagiebistom Bieriezowski organizując wsparcie biznesu dla Jelcyna, podpisał tym samym na siebie wyrok śmierci), czwartą w 1999 r. Ostatnia była niestety udana.

wtorek, 24 lutego 2015

Moja prelekcja w Poznaniu - Hongkong, Chiny, USA i zdychająca Europa

W weekend byłem w Poznaniu na zaproszenie Koła Naukowego Instytutu Wschodniego UAM, gdzie miałem prelekcję i pokaz slajdów dotyczące Rewolucji Parasolek w Hongkongu a także promocję mojej książki. Udzieliłem wywiadu kwartalnikowi "Spojrzenie na Wschód" i spędziłem wiele godzin na ciekawych dyskusjach. Dodatkowo przypadkowo spotkałem na Placu Wolności pikietującego Cyraniaka.

Poniżej zapis mojej prelekcji i dyskusji w kawiarni "Mamałyga". Nie tylko o Hongkongu i Makau, także o strategii Chin oraz USA, powodach dla których Europa przegrywa, azjatyckiej kreatywności oraz religijności a także o tym dlaczego powinniśmy fascynować się Azją Wschodnią. Dla debili zasklepionych w kretyńskim podziale "atlantyzm"/"euroazjatyzm"  to co mówiłem o USA, Europie i Chinach może być sporym zaskoczeniem.



sobota, 14 lutego 2015

Największe sekrety: Apostoł infiltracji


Ilustracja muzyczna: Hypnotik - Parasyte OST

Powstańcy Wielkanocni, uczestnicy nieudanej irlandzkiej rebelii z 1916 r., zostali początkowo uznani przez większość narodu za zdrajców służących Niemcom. Gdy jako jeńcy byli prowadzeni ulicami Dublina, ówczesne lemingi obrzucały ich zgniłą kapustą. Naród stał po stronie brytyjskiej Korony a pułki irlandzkie walczyły ramię w ramię z pułkami oranżystów z Ulsteru nad Sommą. Wielki Głód oraz inne brytyjskie zbrodnie były wówczas tylko odległym wspomnieniem. Boom gospodarczy i objęcie Irlandczyków prawami obywatelskimi sprawiły, że naród zlał się z Imperium. Gdyby nie głupi opór tępych protestanckich arystokratów przeciwko Home Rule, gdyby nie zbrojenie oranżystowskich milicji przez kaiserowskie Niemcy, gdyby nie Incydent w Curragh - bezprecendensowa odmowa rozbrojenia protestanckich sił paramilitarnych przez szefa imperialngoe sztabu gen. Henry'ego Wilsona, konfliktu w Irlandii by nie było. Latyfundyści z brytyjskiej armii popisali się jednak głupotą - i w efekcie w kilka lat stracono większość Irlandii. Tym, co spowodowało, że naród irlandzki przemienił się ze stada lemingów w świadomego suwerena cieszącego się z niepodległości, były jednak nie tyle dość ograniczone brytyjskie represje, co bezwzględna kampania terroru rozpętana przez IRA i szefa jej służb wywiadowczych Michaela Collinsa. 



To była wojna mająca wbić klin pomiędzy Irlandczykami a Brytyjczykami. Większość ciosów spadło więc na Irlandczyków uznawanych za kolaborantów - policjantów z małych posterunków na prowincji. Ludzi, którzy byli najłatwiejszymi celami. Zabijano funkcjonariuszy na oczach ich żon i dzieci, strzelano znienacka do nich, gdy odbywali spacery z dziewczynami (wyobraźcie sobie: jest pięknie, romantycznie i nagle - BANG! - mózg obryzguje białą suknię i twarz zszokowanej panny), dobijano rannych w szpitalach. W efekcie, w ciągu kilku lat państwo brytyjskie wycofało się z irlandzkiej prowincji - wiele posterunków było nieobsadzonych, ci policjanci, którzy zostali na posterunkach ze strachu, z koniunkturalizmu lub z przekonania byli informatorami IRA. Wyprawy brytyjskich freikorpsów - oddziałów Black and Tan, niewiele dawały. Londyn był zmuszony przystąpić do negocjacji.



Michael Collins wygrywał tajną wojnę z brytyjskimi służbami. W tych zmaganiach mógł liczyć na wsparcie licznych informatorów wśród londyńskiej irlandzkiej diaspory, na rodaków w armii, policji i służbach specjalnych wroga. Niemałe usługi oddały mu sekretarki z dublińskiego zamku. Bezcenne okazało się wsparcie Eamona Broya - funkcjonariusza Dublin Metropolitan Police, który wprowadził Collinsa do archiwów jego służby i pomógł mu zidentyfikować policyjnych agentów w IRA. (Na filmie "Michael Collins" błędnie pokazano, że Broy został złapany przez brytyjski kontrwywiad i zabity po torturach. Tak naprawdę ten podwójny agent przeżył wojnę i był wysokiej rangi funkcjonariuszem irlandzkiej policji - Garda, odpowiedzialnym za ściganie antytraktatowej IRA, faszystów i związkowców. Jego ludzie - szwadron śmierci Broy Harriers - byli znani z brutalności.)
Wiele o naturze tej tajnej wojny mówi życiorys jednego z jej prominentnych uczestników - Davida Neligana.  Neligan był funkcjonariuszem Dublin Metropolitan Police a później sekcji specjalnej G, odpowiedzialnej za zwalczanie IRA. Wyróżniał się w tej robocie i jednocześnie wystawiał ludziom Collinsa do odstrzału swoich kolegów z pracy - w tym najbliższych przyjaciół. W czasie wojny domowej, Collins zrobił go szefem G2, nowego wywiadu wojskowego. Neligan robił to co wcześniej - polował na ludzi z IRA i wyróżniał się przy tym sadyzmem, m.in. poddał torturom i zastrzelił 23 jeńców z antytraktatowej IRA. Emeryturę dostawał zarówno od MI5 jak i od irlandzkiej policji.



Premier Lloyd George obiecał "chwycić morderców za gardło" i wysłał do Dublina specjalną grupę operacyjną MI6 zwaną Gangiem z Kairu. Ludzie Michaela Collinsa bardzo szybko ją rozpracowali i 21 listopada 1920 r., Apostołowie, czyli członkowie zaufanego zespołu zabójców Collinsa, zapukali do drzwi mieszkań członków Gangu z Cairu. Zastrzelono 11 funkcjonariuszy MI6  i bonusowo jeszcze 3 osoby towarzyszące. Wywiad brytyjski w Irlandii został sparaliżowany. Szef Gangu z Kairu, John Chartres ocalał, gdyż niespodziewanie wyjechał na urlop do Egiptu. Rok później pojawił się w Londynie u boku Michaela Collinsa, jako członek irlandzkiej delegacji podczas negocjacji pokojowych. Okazało się, że od 1916 r. był kretem IRA wewnątrz MI6.


Michael Collins pochylony nad dokumentami, a za nim stoi Childres, pierwszy z prawej stoi Chartres

 U boku Collinsa podczas londyńskich negocjacji znalazł się również inny funkcjonariusz MI6 - Erskine Childress, autor książki "Zagadka piasków", która wiele zrobiła, by urabiać prowojenne, antyniemieckie nastroje w Wielkiej Brytanii przed 1914 r. Childress, brytyjski nacjonalista, po Incydencie w Curragh, nagle odkrył, że jest Irlandczykiem i stał się jednym z przywódców Sinn Fein i antytraktatowej IRA. Został rozstrzelany w listopadzie 1922 r. przez irlandzką policję, za nielegalne posiadanie broni - pistoletu podarowanego mu przez Collinsa. Jego syn Erskine Hamilton Childress był prezydentem Irlandii w latach 1973-74.



(Warto wspomnieć, że współpracę Collinsowi proponował inny wybitny agent brytyjskich tajnych służb - T.E. Lawrence, czyli Lawrence z Arabii. Ojciec Lawrence'a był pół-Irlandczykiem, arystokratą, który uciekł od żony z irlandzką pokojówką zabierając ze sobą dzieci. Czyli był równym gostkiem mającym fetysz pokojówki :)



W latach 1922-1923 toczyła się w Irlandii wojna domowa. W jej trakcie doszło w Dublinie do cięższych starć niż podczas Powstania Wielkanocnego. W trakcie operacji wojskowych sięgano również po takie działania jak choćby desanty morskie. Collins stał na czele sił protraktatowych. Zginął 22 sierpnia 1922 r. w zasadzce zorganizowanej przez antytraktatową IRA. Jego śmierć była jednak daleka od przypadku.



22 czerwca zabito w Londynie gen. Wilsona, sprawcę Incydentu z Curragh. Collins wskazał jako sprawców ekstremistów z IRA. Zamachu dokonali jednak jego ludzie  z wywiadu wojskowego G2.



Według ustaleń kapitana armii irlandzkiej Johna Feehana, Collins w dniu swojej śmierci znalazł się w hrabstwie Cork, bo jechał na tajne negocjacje z antytraktatową IRA. Chciał zakończyć wojnę domową i rozpalić nową tajną wojnę przeciwko Brytyjczykom, która miała doprowadzić do wyzwolenia Ulsteru. Po powrocie do Dublina miał ujawnić nazwisko agenta MI5 w irlandzkim rządzie o pseudonimie "Thorpe". "Thorpe" był politykiem z najwyższej ligi, który od 30 lat donosił Brytyjczykom na Sinn Fein. Śmierć w zasadzce pod Bael na Blath pokrzyżowała mu te plany.

Niepodległość Irlandii to skutek wieloletniej infiltracji brytyjskich służb wywiadowczych przez republikańskich konspiratorów. Warto o tym pamiętać w kontekście polskiej konspiracji opisanej przeze mnie w serii Archanioł. Wśród oficerów brytyjskich tajnych służb działających w Rosji roi się bowiem od irlandzkich nazwisk. Irlandczycy, podobnie jak Polacy, nie lubili wówczas instytucji o nazwie "monarchia" i nie mieli powodu, by podtrzymywać stary, europejski ład.

Osoby zainteresowane historią irlandzkiej wojny o niepodległość i wojny domowej odsyłam do świetnej książki "War for Ireland" Petera Cottrella, wydanej przez wydawnictwo Osprey. Polecam też odpowiedni rozdział z megacegły Rogera Faligota i Remi Kauffera "Służby specjalne". Tutaj możecie obejrzeć film dokumentalny poświęcony Collinsowi. By poczuć klimat, obejrzyjcie koniecznie film fabularny "Michael Collins" Neila Jordana. 

Zainteresowanych historycznym rewizjonizmem i po prostu dobrą lekturą  zapraszam  do sięgnięcia po moją książkę "Vril. Pułkownik Dowbor".  I w wersji papierowej  i jako ebook. Kto nie przeczyta, ten będzie Wirtelowi czyścił dilda.

 W sobotę 21 lutego o godz. 17.00 będziecie mogli się ze mną spotkać w Poznaniu w kawiarnii "Mamałyga" przy ulicy Feliksa Nowowiejskiego 17. Zaprasza Koło Naukowe Instytutu Wschodniego UAM.  Oficjalny temat: Rewolucja Parasolek w Hongkongu, ale w planach również prezentacja mojej powieści. Ponoć wpadną Cyraniak z Potterem. 

czwartek, 12 lutego 2015

Maria Katsonowa - czyli jak z gwiazdki porno można zrobić sowiecką Joannę d'Arc

Terroryści z Państwa Islamskiego robią sobie znakomity PR, kreując się na bandę Bane'a z "Batmana". Terroryści z "Noworosji" zwanej tutaj Duporosją  robią PR dostosowany do umysłowości sowieckiego małpoluda oraz jego polskojęzycznego esbeckiego pomiotu, ale trafiają im się czasem propagandowe perełki. Opisywałem już tutaj postać rosyjskiej neonazistki Julii Charłamowej pięknie pozującej w gimnastiorce desantników i z karabinem w ręku niczym młoda Bałałajka z "Black Lagoon", a niedawno zwróciła moją uwagę jej koleżanka (?) Maria Katsonowa, która na poniższym video w przeuroczy sposób składa cywilizowanemu światu bożonarodzeniowe, prawosławne życzenia nuklearnej zagłady. Myślę, że na Walentynki też są aktualne.




To fanka militarnego cosplayu. Tutaj macie jej profil na Fejsie, tu na VK, a tu trochę materiałów o niej.   To twarz promująca Duporosję.




Okazuje się jednak, że zanim zaczęła robić jako duporosyjska patriotka grała w innego rodzaju produkcjach.


Może w następnym propagandowym filmie wsadzi sobie z zawodowego przyzwyczajenia lufę karabinu w usta,  tyłeczek lub cipkę? Nie żebym ją potępiał za występowanie w produkcjach porno. Zawsze lepiej, że dziewczyna jest regularną kurwą niż biurwą. Jeśli ma zaś smykałkę do takich zabaw, to trudno mieć do niej pretensje. Dużo większym przewinieniem z jej strony jest wspieranie terrorystycznego quasi-państewka w Donbasie. Wspominam jednak o niej by zwrócić uwagę na pewien problem: w taki sposób są tworzone kadry Duporosji. Przestępcy (osławiony Motorola - półdebil pracujący w myjni samochodowej, złapany za kradzież auta), lokalna agentura, sterowani przez służby ekstremiści i na okrasę trochę dziwek. Cała ta menażeria zostaje następnie sprzedana różnym idiotom jako "obrońcy prawosławia", "nacjonaliści" i "bojownicy przeciwko banderowskiemu faszyzmowi". Godne pochwały jest wykorzystanie akcentów seksualnych w tej propagandzie - nasz obóz patriotyczny powinien się od nich uczyć. Zamiast słuchać skopców i zazdrosnych, niedopchniętych dziewcząt, trzeba  wykreować kilka takich "dziewic z odzysku", zabawić się z nimi w patriotyczno-militarny cosplay i sprawić, by im z ust spływała nasza narracja polityczna, historyczna i kulturowa. Korwiniści zaczęli już  stosować się do tego postulatu (ku lamentowi skopców z takich stronek jak Upadek Okcydentu), jaki stawiam od dawna, czas by zaczęły działać środowiska nie skażone myślą Ozjasza Goldberga.


Można jednak powiedzieć, że użycie takiej Katsonowej przez rosyjską propagandę raczej nie miało wpływu na jej polski target. Tam dominują bowiem takie postacie jak Wojciech Wojtulewicz, były funkcjonariusz SB, organizator demonstracji przeciwko Ukrainie oraz ubojowi rytualnemu,  a zarazem wielki fan Roberta Biedronia. (I'm too sexy for my shirt, too sexy for my shirt...)




Czy Michał Andrzej Wirtel, ksyfka "Żółty pies", jadowicie hujłofilski  korwinista z Krakowa,  znany z tego, że grozi pobiciem każdemu, kto go wyśmiewa bądź krytykuje w komentarzach na Fejsie. Do tego czasem eksponuje to, że jest ochroniarzem i ma pozwolenie na broń. No cóż, to jak widać bardzo wrażliwy człowiek, którego ego łatwo zranić. Ot nawet mi groził za JEDEN złośliwy komentarz. 




Polecam grupę Rosyjska V kolumna w Polsce demaskowani są tam tego typu indywidua. To ta grupa odstrzeliła mentalnego żula eks-prof. Bogusława Pazia.


sobota, 7 lutego 2015

Największe sekrety - Archanioł cz. 6: Piec ognisty


To opowieść o tym jak Jarosław Dąbrowski prawie zniszczył II Rzeszę...

Ilustracja muzyczna: Happiness of Marionette - Rose Crimson version - Umineko OST

Feldmarszałek Helmuth von Moltke, duński hrabia w służbie niemieckiej, który rzucił na kolana Austrię i Francję, podszedł w przerwie obrad Reichstagu do polskiego deputowanego Kazimierza Kantaka i pełen egzaltacji wykrzyknął: Ten wasz Jarosław Dąbrowski to geniusz! Czytałem jego broszurę o wojnie z Austrią. Jako jedyny trafnie ocenił o co mi w niej chodziło!

Jarosław Dąbrowski, był postacią nietuzinkową. Carski oficer, główna postać antyrosyjskiej, polskiej konspiracji, która doprowadziła do Powstania Styczniowego Opracował projekt jego wybuchu, projekt bazujący głównie na polsko-rosyjskich spiskowych powiązaniach - na konspiracji oficerskiej. Jak czytamy:




"Był inicjatorem i faktycznym organizatorem Komitetu Centralnego Narodowego, protoplastą rządu podziemnego. W swej pracy konspiracyjnej kierował się działaniami Giuseppe Garibaldiego (siłami tysiąca ludzi obalił Królestwo Obojga Sycylii). Nie chciał rozszerzania sprzysiężenia, ale wprost dążył do powstania. Uważał, że: "w rewolucji najważniejszą sprawą jest śmiałość i szybkość działania, wskutek czego małe na początku siły wzrastają jak lawina". Plan powstania który przedstawił w czerwcu godny był Garibaldiego. Kluczem powodzenia powstania miało być opanowanie Warszawy. Do tego wg niego potrzeba było ok. siedmiu tysięcy dobrze dowodzonych powstańców. Głównym celem uderzenia miała być siedziba namiestnika carskiego, czyli Zamek Królewski oraz Cytadela Warszawska, gdzie znajdowało się ok. 30 tys. karabinów. Plan przewidywał walki uliczne i budowę barykad. Powodzenie powstania zależało od postawy Rosjan. Uważał, że wciągnięci do spisku oficerowie pozwolą opanować 16 tysięczny garnizon warszawski. Sam planował przy pomocy dwóch tysięcy powstańców uzbrojonych w sztylety i rewolwery opanować twierdzę Modlin, gdzie znajdowało się 70 tysięcy karabinów, armaty, proch i ekwipunek wojskowy. Modlin miał być zdobyty tym samym sposobem co Cytadela Warszawska (sprzymierzeńcy w mundurach mieli otworzyć w nocy wierzeje twierdzy, po wcześniejszym aresztowaniu oficerów lojalnych wobec cara). Po zwycięstwie rewolucji w Warszawie jej płomień miał być przeniesiony w głąb Imperium Rosyjskiego. Zdeterminowani spiskowcy mieli pociągnąć niezdecydowanych. "Ci którzy są dobrymi Polakami, pójdą do obozu, a resztę siłą się weźmie", mówił Dąbrowski. Plan przewidywał wystąpienie rewolucyjne na 14 lipca 1862 roku (w rocznice zdobycia Bastylii), w ścisłym porozumieniu z konspiracyjnymi organizacjami oficerów rosyjskich w Królestwie Polskim."



Plan ten niestety nie został wdrożony, gdyż organizacja spiskowa została rozbita aresztowaniami, na co wpływ mogły mieć intrygi Białych, frakcji nie chcącej dopuścić do wybuchu powstania. W Cytadeli Dąbrowski po raz kolejny ujawnia swoją energię i pomysłowość - wspólnie z Bronisławem Szwarce, porozumiewając się stukaniem łyżkami - tworzą plan wielkiej ucieczki z Cytadeli. Niestety Dąbrowski zostaje wkrótce potem przeniesiony. Szwarce też trafia w głąb Rosji, gdzie poznaje m.in. Waleriana Łukasińskiego i staje się mentorem Józefa Piłsudskiego. (Zainteresowanych tematem konspiracji Czerwonych oraz intryg białych odsyłam do znakomitej książki "Dwie drogi" Pawła Jasienicy.) Dąbrowski, dzięki pomocy narzeczonej, szaleńczo w nim zakochanej Pelagii Zgliczyńskiej, ucieka z aresztu w Moskwie, ukrywa się przez jakiś czas na rosyjskiej prowincji a później emigruje do Francji. W czasie wojny z Niemcami wstępuję do armii francuskiej, gdzie zostaje dowódcą jednego z oddziałów Gwardii Narodowej, by później stanąć na czele wojsk Komuny Paryskiej.



Komuna Paryska to jeden z tych epizodów, które zostały mocno zafałszowane w świadomości historycznej Polaków. Ponieważ ta rewolta została zaanektowana przez marksistowsko-leninowską historiografię, kojarzymy ją jednoznacznie jako rewolucję komunistyczną, sowiecką, antypolską. (Taki obraz kształtują również konserwatywni publicyści - vide skandalicznie głupi artykuł w jednym z poprzednich "Historia. Do Rzeczy"). Siłą rzeczy więc Jarosław Dąbrowski został w świadomości narodowej Polaków przerobiony na "komucha". Warto więc naświetlić pewne fakty właściwie. Nazwa tego zrywu "Komuna" pochodzi od francuskiego słowa "commune" - "gmina". Można więc tłumaczyć ją jako "Gmina Paryska" lub "Zarząd Miasta Paryża". W Paryżu de facto powstał bowiem rząd konkurencyjny wobec innego rządu francuskiego, a stało się to w warunkach politycznego chaosu po upadku Drugiego Cesarstwa. "Zarząd Miasta Paryża" był tworzony przez zlepek różnych ugrupowań - od umiarkowanych republikanów po dzikich anarchistów, ale marksiści lub szerzej członkowie I Międzynarodówki odegrali w jego działaniach znikome znaczenie. Nie można więc mówić o komunistycznym charakterze nowej władzy. Czerwony sztandar, którym posługiwali się komunardzi był zwyczajowo wieszany od średniowiecza na ratuszu jako znak, że miasto jest pogrążone w zamieszkach. Zryw mieszkańców Paryża miał też charakter patriotyczny i nacjonalistyczny. Był protestem przeciwko kapitulanckiej polityce wersalskiego rządu. Bezpośrednim impulsem do powstania była decyzja francuskich władz o rozbrojeniu Gwardii Narodowej. Wysłano wojsko, by odebrało gwardzistom armaty, które wcześniej lud paryski kosztem wielu wyrzeczeń sam kupił dla Gwardii i traktował jako coś swojego. Żołnierze wysłani na miejsce byli głodni (dowództwo zapomniało o prowiancie dla nich), paryscy mieszczanie ich nakarmili i rozbroili. Tak zaczęła się rewolucja.






Nie chcę tutaj bynajmniej gloryfikować Komuny Paryskiej. Choć jej władze dokonały kilku posunięć godnych poparcia (oddłużenie mieszkańców, poprawa warunków pracy, zagospodarowanie pustostanów), do szybko kontrolę nad powstaniem przejęły żywioły skrajne, anarchistyczne. Doszło do aktów bezprzykładnego barbarzyńskiego wandalizmu (Luwr uratował przed płomieniami Polak Florian Trawiński - minister kultury i sztuki Komuny Paryskiej, a później dyrektor Luwru) i rozstrzeliwania zakładników (m.in. arcybiskupa Paryża). Cywilne kierownictwo powstania było bardziej zajęte niszczeniem miasta niż próbą jego obrony - wielokrotnie rzucało Jarosławowi Dąbrowskiemu kłody pod nogi. Działań władz Komuny nie da się w żaden sposób obronić. O ile Rewolucję Lipcową z 1830 r. wyobrażała dziewczyna z dużym, obnażonym biustem, wiodąca z karabinem w ręku "Lud na barykady" , to alegorią Komuny Paryskiej powinna być naga ulicznica dumnie wyprężająca cipkę i trzymająca w ręku lampę z płonącą naftą. Była też druga strona tej monety. Wojsko francuskie zachowywało się w Paryżu w 1871 r. w podobny sposób jak wojsko niemieckie na Woli w 1944 r. To było francusko-francuskie ludobójstwo.




W Komunie Paryskiej wzięło udział kilkuset Polaków, niektórzy z nich sprawowali ważne stanowiska dowódcze. Historyczna legenda mówi, że kierował ich w szeregi powstańców głównie społeczny radykalizm. Nic bardziej błędnego. Gen. Walery Wróblewski, człowiek, który uratował katedrę Notre Dame przed wysadzeniem w powietrze, był członkiem prawicowych związków polskich związkowych. Socjalistą stał się dopiero po upadku Komuny. Analiza motywacji polskich komunardów wskazuje, że najczęściej do udziału w zrywie pchało ich braterstwo broni zawarte z paryżanami podczas obrony miasta przed Niemcami, sprzeciw wobec kapitulacji, chęć walki z germańskim zaborcą, niechęć do nowego prezydenta Republiki Adolphe'a Thiersa - znanego z rusofilskich i antypolskich poglądów - a także nadzieja na to, że rewolucyjny paryski rząd będzie propolski. (Warto tutaj wspomnieć, że  armia wersalska podczas pacyfikacji Paryża polowała na Polaków - przeprowadzając czystkę etniczną.) Czy warto było brać udział w tak beznadziejnym powstaniu? Moim zdaniem miało ono realne szansę, by zmienić historię świata. Dzięki Jarosławowi Dąbrowskiemu.



18 stycznia 1871 r. w Sali Zwierciadlanej Pałacu Wersalskiego proklamowano Cesarstwo Niemieckie i ogłoszono jego władcą pruskiego monarchę Wilhelma I Hohenzollerna. Zebrało się tam kilkudziesięciu niemieckich monarchów, pruski premier von Bismarck, kwiat generalicji. Mało brakowało a wszyscy oni znaleźliby się w niewoli "Zarządu Miasta Paryża". Gen. Jarosław Dąbrowski szykował na ten dzień wielkie uderzenie na Wersal - drogę miała mu otworzyć rewolta pułków z Wielkopolski, które akurat obsadzały ten odcinek frontu i okolice Wersalu. Dąbrowski porozumiał się z żołnierską konspiracją wewnątrz tych pułków. Wszystko było zapięte na ostatni guzik, ale... władze Komuny zasabotowały operację. Dąbrowski nie dostał wsparcia koniecznego do przebicia się do pułków wielkopolskich. Czekały one zniecierpliwione na wypad, który nie doszedł do ich frontu. Gdyby on nastąpił, miałby wielkie szanse sukcesu. Oznaczałby zwycięstwo rewolucyjnego paryskiego rządu i dekapitację niemieckiego przywództwa. Wszyscy niemieccy władcy, Bismarck i ważni generałowie znaleźliby się w niewoli. Dąbrowski mógłby zamknąć Bismarcka w klatce, oblać łatwopalnym płynem i podpalić . Można było wówczas wymusić na Berlinie pokój. W Niemczech mogłoby dojść do rewolucji po takiej wojennej kompromitacji. Konsekwencje dla Europy byłyby całkowicie  nieprzewidywalne. Ale niestety tak się nie stało. Głupi Francuzi nie chcieli posłuchać genialnego Polaka. Polska konspiracja przestała liczyć na Francję i zaczęła tworzyć nowy plan europejskiej rozgrywki.

"Wyjdzie stu robotników,
Oborzą miasta grunt,
Wyrzucą łokieć — funt.
Klatki pełne wróblików
Otworzą — i przed tłuszczą
Ptaszki na wolność puszczą...
Muzyka nieustanna:
Wolność! Wolność! — Hosanna.

Swięci staną w katedrze
  Trzej... i zawezwą ducha,
Lud księgi praw rozedrze,
Próchno kart porozdmucha;
Weźmie stare sztandary,
Wyprowadzi jak mary
Za kościół — na mogiły,
Zapali, by swieciły
Swiatu dawnemi dzieły,
Błysnęły — i spłonęły.
Bije godzina ranna,
Masy rzekły: Hosanna!"

Juliusz Słowacki, "Wyjdzie stu robotników"




Zainteresowanych dziejami Komuny Paryskiej odsyłam do tomu I-go "Najnowszej Historii Politycznej Polski 1864-1945" Władysława Poboga-Malinowskiego. Omawia on tam bardzo dokładnie polskie wątki tego zrywu i odsyła do bardzo bogatej literatury przedmiotu. Postać gen. Jarosława Dąbrowskiego dosyć dobrze przybliża książka "Generał Jarosław Dąbrowski 1836-1871" Stanisława Strumph-Wojtkiewicza, wydana jeszcze przez PRL-owskie Wydawnictwa MON, ale pełna ciekawych szczegółów. Film Bohdana Poręby jest "z lekka zafałszowany", ale jest tam parę fajnych scen. Ot np. zamach na gen. Ludersa dobrze się ogląda przy tej muzyce. 

Chyba kończę serię Archanioł - przynajmniej do czasu, aż nie dokopię się do czegoś nowego o polskiej konspiracji. Cieszę się, że wzbudziła takie emocje. W następnym odcinku Największych Sekretów przeniesiemy się do Irlandii czasów Michaela Collinsa. 

Muza będąca ilustracją do wpisów z tej serii pochodzi z serialu Umineko, popieprzonego jak "Twin Peaks". 

Zainteresowanych historycznym rewizjonizmem i po prostu dobrą lekturą  zapraszam  do sięgnięcia po moją książkę "Vril. Pułkownik Dowbor".  I w wersji papierowej  i jako ebook. Kto nie przeczyta, ten będzie szwajcarem u hrabiego Jabłońskiego. 

czwartek, 5 lutego 2015

Marszałek Izzat al-Douri - prawdziwy przywódca Państwa Islamskiego. Baghdadi to aktor!



Makabryczna egzekucja jordańskiego pilota - spalenie żywcem w klatce - wywołała słuszny gniew Jordańczyków. Ich król, mający uprawnienia pilota wojskowego, zadeklarował, że osobiście weźmie udział w bombardowaniach Państwa Islamskiego. Państwo Islamskie zaś coraz wyraźniej kreuje się na Ligę Superzłoczyńców przypominającą ekipę Bane'a z ostatniego "Batmana". Eksperci mnożą się w domysłach co do celów i korzeni tej organizacji, a ja tylko przypomnę pewien artykuł z "New York Timesa" z 2007 r. Cytowany jest w nim gen. Kevin Bergner, ówczesny rzecznik amerykańskich sił zbrojnych, który mówi, że Abu Abdullah  al-Baghdadi - poprzednik obecnego kalifa al-Baghdadiego - nie istniał. Jego postać została wykreowana przez propagandę dżihadystów a wszystkie oświadczenia Baghdadiego czytał iracki aktor Abu Abdullah al-Naima.


Pamiętacie Mandaryna z "Iron Mana III"?

Kto więc kryje się za Baghdadim? Bliskowschodnie tajne służby wskazują na radę 15-20 dawnych generałów i pułkowników od Saddama, czyli ludzi, którzy również rozpoczęli sunnicką, antyamerykańską rebelię w Iraku (Świetnie zostało to pokazane w filmie "Zielona strefa").  Wybija się  wśród nich  gen. Abu Ali al-Anbari. 



Ale prawdopodobnie najważniejszym jest marszałek Izzat Ibrahim al-Douri, przypominający z wyglądu marszałka Montgomery'ego, najwyższy rangą oficjel reżimu Saddama, który nie został złapany przez siły koalicji, przewodniczący podziemnej partii Baas, człowiek który prawdopodobnie dowodził zdobyciem Mosulu. W lipcu pewien nacjonalistyczny portal ekscytował się jego nową misją (a ponoć narodowcy zwalczają islamizm :):

"Irak: Trwa brutalny konflikt między zbuntowanymi prowincjami sunnickimi, a zdominowaną przez szyitów armią podporządkowaną rządowi w Bagdadzie. Tymczasem arabskie telewizje wraz z Reutersem donoszą o nowym przesłaniu, jakie miał wydać generał Izzat Ibrahim al-Duri – niegdyś człowiek władzy, prawa ręka Saddama Husajna, a obecnie persona non grata w Iraku, którym rządzi szyicki premier Nuri al-Maliki.
Na rozpowszechnionym w Iraku nagraniu audio słychać charakterystyczny dla al-Duriego, „chrapliwy” głos. Autor przesłania stwierdza w nim, iż „wyzwolenie Bagdadu jest nieuchronne” i nawołuje, by wszyscy Irakijczycy przyłączyli się „do tych, którzy wyzwolili już połowę kraju”. Pochwala także „rycerzy z al-Kaidy i Państwa Islamskiego”, którzy wraz z innymi organizacjami zasłużyli się w walce z „perskim, safawidzkim okupantem”.



(...) Autentyczny stan relacji na linii islamiści – iracka Partia Baas pozostaje chyba największą niewiadomą obecnego konfliktu. Niektórzy Irakijczycy podają, że bojownicy Państwa Islamskiego popadli w zależność od baasistów. Stać się tak miało z tego względu, że do rozpętania rewolucji przeciw Malikiemu w sunnickich regionach potrzebowali zgody przywódców miejscowych klanów, a ci z kolei pozostają sojusznikami nacjonalistów nawet po obaleniu ich rządów. Według tej teorii Państwo Islamskie ma być wykorzystywane przez Dowództwo Generalne Irackich Rewolucjonistów za pośrednictwem wodzów klanowych."


Piękna transformacja - iracka wojskowa bezpieka przeszła od socjalizmu do postmodernistycznego dżihadyzmu.