piątek, 19 lipca 2013

Podróż do Chin



Zainspirowany takimi filmami jak "Szanghaj", "Ostrożnie! Pożądanie", "Kwiaty Wojny" czy "Miasto żyjących i zmarłych" , postanowiłem odwiedzić Chiny. (Nie będzie więc tu nowych wpisów przez około dwa tygodnie.) W planach: chłonięcie szanghajskiej atmosfery z lat '30-tych, szpiegowanie dla japońskich militarystów, odzyskiwanie dla Chin terenów odebranych nierównoprawnymi traktatami z Rosją, imprezowanie z Leslie Chowem, czytanie "Czerwonej Książeczki", uruchomienie propagandowego polskojęzycznego radia i przede wszystkim złożenie w KC miażdżącego raportu dotyczącego działalności Falangi. Jeśli okaże się, że znajdą mnie rano martwego w pokoju hotelowym obok dwóch dziwek i fajki do palenia opium - to nie wierzcie w oficjalną wersję i posądzajcie bezpiekę o mój zgon. Wszyscy przecież wiedzą, że brzydzę się opium i nigdy bym tego świństwa nie tknął...

Jak możecie umilić sobie oczekiwanie na moje nowe wpisy? Oto kilka propozycji:

1. Jeśli tego jeszcze nie zrobiliście, to przeczytajcie i skomentujcie ten wpis.

2. Obejrzyjcie jakieś anime. Oprócz tytułów wymienionych w poprzednim wpisie polecam klasykę, czyli "Bleach", "One Piece", "Naruto Shippuuden" (te trzy to akurat długie serie), "Full Metall Alchemist", "Darker than Black" czy "Ghosta".

3. Pośmiejcie się z Cyraniaka. Kiedyś myślałem, że Janek Bodakowski jest megazabawną postacią, ale Cyraniak zdecydowanie go przebił :)

4. Poczytajcie jakąś dobrą książkę historyczną - np. Poboga-Malinowskiego. Jak co niektórzy to zrobią, będę miał więcej mądrych komentarzy pod wpisami.

5. Poczytajcie jakiegoś bloga poświęconego Azji. Proponuję fotobloga  Life In Asia (robionego przez mojego znajomego) czy stronkę Hanny Shen . Mnie ostatnio urzekł swoją słodkością Azjatycki Cukier (szczególnie to video poprawia mi humor :)

A zresztą, kim ja jestem, by Was pouczać :)))))

środa, 17 lipca 2013

Mirai Nikki - recenzja (czyli co możecie oglądać, gdy wyjadę na urlop a nic nie będziecie mieli do czytania)

"Nam zależy (...) by był to program bezpieczny. Tak żeby rodzice mogli zostawić przy telewizorze te malutkie dzieci, bez żadnej obawy, że zobaczą obrazy okrucieństwa, których nie brakuje przecież np. w kreskówkach produkowanych w Azji"
      Jan Dworak, prezes KRRiTV

Miałem okazję zapoznać się ostatnio z kilkoma dosyć fajnymi seriami anime, które na pewno nie spodobałby się Janowi Dworakowi, tefałenowskiej "Superniani" Zawadzkiej, Jakubowi "Depcze po mnie kobieta i jest mi przyjemnie" Śpiewakowi tudzież innym wielkim znawcom kultury azjatyckiej. O "Girls und Panzer" już tu wspominałem, być może również o "Highschool of the Dead" czy świeżym acz już kultowym "Ataku na Tytana" (Wiem Dersu, zaraz wspomnisz o "Strike Witches", które są już jednak lekkim przegięciem ;). Dzisiaj skupię się na "Mirrai Nikki" czyli "Dzienniku przyszłości" - serialu, który jest tak dobry (a pod pewnymi względami lepszy) jak "Death Note". Najkrótsza recenzja: oglądając go co chwila rzucałem pod nosem "o k***a!" patrząc na ekstremalne wyczyny Yuno Gasai i Uryuu Minene :)


Główny bohater, niepozorny, ciut wyobcowany gimnazjalista Yukiteru Amano prowadzi w swojej komórce pamiętnik i przyjaźni się z wyimaginowaną postacią - Deusem, bogiem czasu. Okazuje się jednak, że Deus istnieje naprawdę i włącza Yukkiego do swojej gry. Obdarza go specjalnym "pamiętnikiem przyszłości" - w jego pamiętniku na komórce pojawiają się wpisy dotyczące bliskiej przyszłości (Oczywiście przyszłość można zmieniać, więc konkretne działania użytkownika pamiętnika powodują zmiany we wpisach). Podobne pamiętniki dostaje jeszcze jedenaście osób - mają za zadanie pozabijać się nawzajem. Ten który przeżyje jako ostatni, zostanie nowym bogiem czasu. Yukki już na starcie czuje więc, że ma przesrane. Wśród jego przeciwników znaleźli się bowiem m,in. terrorystka, seryjny morderca, lokalny prominent, "brudny" glina, prorokini z sekty, świr mający się za superbohatera... U jego boku staje jednak wspomniana już Yuno Gasai - koleżanka z klasy, miła, grzeczna, ułożona, promieniująca ciepłem, uczynna, oddana, zakochana w nim po uszy... stalkerka i psychopatyczna morderczyni. To właśnie Yuno jest główną atrakcją tej serii. Jej bardzo dziewczęce zachowania, psie oddanie "temu jednemu, jedynemu"  w piękny sposób dopełniają się z jej bezwzględnością, obsesjami i morderczą miłością. Niejednokrotnie widzimy jak ta sprawnie posługująca się siekierką i nożem dziewczyna, obryzgana śladami krwi na twarzy, z niezwykłą czułością i oddaniem mówi słodkim dziewczęcym głosikiem o obiekcie swych uczuć... (No cóż, chyba pociągają mnie morderczynie zachowujące swoją kobiecość - Misa Amane, Saeko Busujima...) Yuno ma oczywiście pewną bardzo mroczną tajemnicę, którą stopniowo poznajemy - zrozumiemy wówczas, co tak zwichrowało jej psychikę.





Wiem, brzmi makabrycznie, ale ogląda się przyjemnie. Zwłaszcza, że w serialu jest mimo wszystko całkiem sporo humoru  a postacie drugoplanowe są udane (szczególnie pozytywne wrażenie zrobiła na mnie terrorystka Uryuu Minene, która w drugim odcinku zorganizowała akcję "Biesłan". Z czasem poznajemy jej dobrą stronę :). Co równie ważne, muzy zrobionej na potrzeby tej serii też się przyjemnie słucha - luknijcie na openingi i endingi. 



Powyżej: Uryuu Minene - "Dziewiąta", "Minerwa"

Yuno Gasai to typ postaci znany jako "yandere". Dziewczyna cicha, grzeczna i miła, która pod wpływem miłosnych zawirowań staje się maniakalną morderczynią. Znamy ten wzór również z polskiej historii. Pierwszą naszą yandere była... królowa Jadwiga. Gdy storpedowano jej małżeństwo z Wilhelmem Habsburgiem postanowiła uciec do swojego wybranka. Chciała rozwalić toporem drzwi na Wawelu, a próbującemu ją powstrzymać dworskiemu oficjelowi obcięła kilka palców. Co nam to przypomina? :)



Ps. Z postacią Yuno Gasai wiążę się też zabawne zdarzenie z moim udziałem. Zamieściłem kiedyś na Face'ie następującą fotkę z cosplaya z podpisem "Dzwonię po Cyraniaka":


I oprócz "lajków", pozytywnych komentarzy i umiarkowanej odpowiedzi wzmiankowanego Cyraniaka dostałem też taką ripostę: 

Wspomniany Ignacy Krautz deklaruje swoje poglądy polityczne jako: "Konservative Revolution, romantic fascism, Imperium Europaeum, monarchism, integral traditionalism"  (co jest w sumie trochę wewnętrznie sprzeczne, bo faszyzm to ideologia rewolucyjna a monarchizm i tradycjonalizm integralny to ideologie reakcyjne...). Określa on faszyzm jako swój styl życia. No cóż... Panienka ze zdjęcia poniżej eksponuje faszystowską symbolikę ostrza (siekierka - jak w rózgach liktorskich), jej biała bielizna - "czystość intencji", krew to zaś przypomnienie o zabitych wrogach i towarzyszach poległych w boju, telefon komórkowy to zaś maszyna, którą zachwycaliby się futuryści. Z pewnością gdyby Benito Mussolini wstał z grobu, wybuchnąłby pustym śmiechem, gdyby zobaczył, że jakiś Krautz deklaruje się jako bombasyczny faszysta i jednocześnie wściekle oburza się na widok panienki w bieliźnie, odrobiny krwi oraz ostrego narzędzia. :))))  No chyba, że Krautz reprezentuje ten nurt faszyzmu, który nie przepadał za kobietami, ale za umięśnionymi, nonszalanckimi brutalami :))))

poniedziałek, 15 lipca 2013

Izraelski rajd na Latakię, walki na Synaju, Amerykanie u wrót Egiptu, sojusz FSA i Assada?



Amerykanie wysypali Izraelczyków i ogłosili, że wielka eksplozja w assadowskim składzie amunicji pod Latakią, do której doszło 5 lipca była dziełem IDF. Rakieta (według jednej wersji wystrzelona z łodzi podwodnej, według drugiej z samolotu startującego z tureckiej bazy) trafiła w skład dostarczonych Assadowi przez Putina pocisków przeciwokrętowych Yakhnot. Izraelczykom trudno się dziwić - likwidują zagrożenie dla swoich okrętów, motywacja Amerykanów jest bardziej pokrętna. Z jednej strony ośmieszają Putina po akcji ze Snowdenem, z drugiej ostrzegają Izrael by nie robił nic jednostronnego w Syrii.

Amerykanie naciskają też na Egipt, by zakończył czystkę wymierzoną w Braci. Braterstwo zobowiązuje, więc na pobliskich wodach zbiera się duże amerykańskie zgrupowanie okrętów. Na wszelki wypadek, jeśli się coś wydarzy na Synaju (a tam całkiem ostre walki - Izrael dał Egiptowi zielone światło na założenie tam bazy śmigłowców bojowych Apache). US Navy zapewnia, że nie ma zamiaru dokonać inwazji na Egipt.

W samej Syrii też dzieją się ciekawe rzeczy. Dżihadyści z al-Nousra zabijają dowódców lokalnych oddziałów Wolnej Armii Syryjskiej. Jak pisze Robert Fisk, od roku reżim Assada negocjuje z FSA rozejm, który przewidywałby integrację FSA w strukturach armii syryjskiej. Może więc się okazać, że Wolna Armia Syryjska i Assad staną się sojusznikami w walce z dżihadystami. Ale nie takie rzeczy już widziano na Bliskim Wschodzie...

sobota, 13 lipca 2013

Największe sekrety: Śmierć Przedostatniego Boga Wojny


"Polska jest pod kontrolą Rosji, tak samo jak Węgry, Czechosłowacja i Jugosławia, a my sobie spokojnie siedzimy i wydaje nam się, że wszyscy nas kochają."
                    Gen. George Patton

"Problem w zrozumieniu Rosjanina jest taki, że nie bierzemy pod uwagę faktu że on nie jest Europejczykiem, ale Azjatą i dlatego myśli pokrętnie. My nie możemy zrozumieć Rosjanina bardziej niż Chińczyka czy Japończyka i od kiedy mam z nimi do czynienia, nie miałem żadnego szczególnego pożądania zrozumienia ich poza obliczeniami jak dużo ołowiu lub stali trzeba zużyć, aby ich zabić. W dodatku, poza innymi cechami charakterystycznymi dla Azjatów, Rosjanie nie mają szacunku dla ludzkiego życia i są sukinsynami, barbarzyńcami i pijakami."
                      Gen. George Patton

"[Generał Anders] śmiejąc się powiedział mi, że jeżeli jego wojska dostaną się pomiędzy armię niemiecką a rosyjską, to nie będzie mógł się zdecydować, z kim bardziej chce walczyć.
                       Gen. George Patton




Ilustracja muzyczna: Jerry Goldsmith - Patton March

Generał George S. Patton - człowiek legenda. Żaden aliancki dowódca na europejsko-afrykańskim teatrze działań wojennych nie odniósł tak błyskotliwych sukcesów i nie zdał tak wielkich strat Niemcom. Gdy niemieccy generałowie zbierali się na naradach sztabowych na froncie zachodnim, zwykle pierwszym problem jaki roztrząsali było to, gdzie jest Patton i jego 3 Armia. Jego wojska przebyły długą drogę od Tunezji, poprzez Sycylię, Normandię, Lotaryngię, Ardeny, Nadrenię, Palatynat, Bawarię do Czech (jeden z oddziałów rozpoznawczych dotarł do Kotliny Kłodzkiej, czyli na obecne terytorium Polski). Patton był człowiekiem znanym z teatralnych zachowań (ćwiczył miny przed lustrem), wielkiego gestu, barwnych i soczystych powiedzonek (Kapelan: Czyta generał Biblię? Patton: Oczywiście. Każdego pieprzonego dnia) a także wybuchowego temperamentu. Był zarówno kochany jak i nienawidzony. Zginął w wydawałoby się prozaiczny sposób. 9 grudnia 1945 r., w ostatni dzień pobytu w Niemczech, Patton wybrał się na wyprawę myśliwską wspólnie ze swoim szefem sztabu gen. Hobartem Gayem. Na prostej drodze, niedaleko miejscowości Speyer, cadillac gen. Pattona zderzył się z amerykańską wojskową ciężarówką. Patton został sparaliżowany w wypadku, choć kierowca i gen. Gay wyszli ze stłuczki niemal bez szwanku. 21 grudnia 1945 r. gen. Patton zmarł w szpitalu w Heidelbergu. Przyczyną śmierci był zakrzep żylny i zatrzymanie akcji serca. Wydawałoby się, że sprawa zamknięta. A jednak...



Kilka lat temu amerykański dziennikarz Robert Wilcox opublikował znakomitą książkę "Cel Patton" wskazującą, że legendarny generał został zabity w zamachu. Wilcox dotarł do jednego z zabójców: agenta OSS Douglasa Bazaty. Bazata, snajper i bokserski mistrz z marines, po raz pierwszy zetknął się ze służbami specjalnymi w latach '30-tych, gdy przełożeni z marines wciągnęli go do spisku przeciwko kubańskiemu dyktatorowi Fulgencio Batiście. W 1944 r. Bazata odznaczył się jako dywersant z OSS we Francji a po wojnie pracował jako zabójca dla amerykańskich służb specjalnych. Po jakimś czasie zaczęło go gryźć sumienie, więc podzielił się swoimi przeżyciami, przed śmiercią dając dostęp Wilcoxowi do swoich dzienników. Z relacji Bazaty wynika, że w 1945 r. kilkakrotnie spotkał się z szefem OSS Williamem "Dzikim Billem" Donovanem. Donovan zlecił mu zabójstwo Pattona uzasadniając to tym, że Patton jest szaleńcem, który chce wywołać nową wojnę. (Przypomina to trochę "Czas Apokalipsy" i rozkaz likwidacji płka Kurtza). Do zamachu zostało doraźnie  wynajętych kilku kombinatorów i maruderów z US Army. Na umówiony sygnał ich ciężarówka zajechała drogę samochodowi Pattona. Wówczas Bazata (ukryty przy znajdującym się w przydrożnym rowie wraku ciężarówki) strzelił do Pattona ze specjalnego karabinu pneumatycznego (czegoś podobnego jak w "To nie jest kraj dla starych ludzi", Bazata wyjaśniał, że można było z tego strzelić kawałkiem kamienia czy nawet kubkiem). Strzał nie był śmiertelny ale sparaliżował generała od szyi w dół. Druga ekipa zabójców otruła więc Patton w szpitalu.



Ile prawdy jest w tej relacji? Amerykański historyk wojskowości Ladislas Farago był na miejscu wypadku Pattona już w dniu tego zdarzenia. Początkowo pisał, że stłuczka została spowodowana przez kierowcę generała, w książce "Ostatnie dni Pattona" jako sprawcę wskazał już jednak kierowcę ciężarówki - sierżanta Roberta L. Thompsona. Thompson tego dnia był w miejscu, w którym być nie powinien - wziął ciężarówkę z bazy bez zgody przełożonych i wbrew przepisom zabrał do niej pasażerów. Kierowca Pattona szer. Woodring wspominał, że ciężarówka stała przez pewien czas na poboczu drogi a później ruszyła i nagle zajechała mu drogę skręcając w stronę zjazdu do zamkniętego wojskowego magazynu. "Co wy zrobiliście?! Zdajecie sobie sprawę, że to samochód generała Pattona?!" - krzyczał na pasażerów ciężarówki. "Samochód generała?! Zajebiście stary!" - sprawiali wrażenie pijanych. Sierżant Thompson, mający opinię człowieka mocno zaangażowanego w czarny rynek, wygląda na zdjęciach z dnia wypadku jak odurzony alkoholem półidiota. Nie postawiono mu oficjalnie żadnych zarzutów, ale na miesiąc wywieziono "w bezpieczne miejsce" do Anglii, a potem bez rozgłosu wypuszczono. Zagadkowa była również przyczyna obrażeń gen. Pattona. Na sekundy przed stłuczką Patton podekscytowany rzucił do generała Gaya: "Spójrz tutaj! Co to jest?!". Wskazywał na wypalone niemieckie pojazdy zalegające pobocze. Coś w tym rumowisku zwróciło jego uwagę. Czyżby Bazata i jego niezwykły karabin?




O tym, że Patton został zabity był przekonany major Stephen Skubik, w czasie II wojny światowej oficer amerykańskiego kontrwywiadu wojskowego, autor książki "Death: The Murder of General Patton  December 21, 1945". Skubik dostawał w 1945 r. sygnały od swoich informatorów, o tym że Sowieci szykują zamach na generała Pattona. Zdał z tego sprawozdanie Pattonowi, który najwidoczniej uwierzył w te doniesienia - latem 1945 r. zaczął mówić, że nie wróci z Niemiec żywy. Nieco wcześniej doszło do dwóch dziwnych incydentów mogących zakończyć się śmiercią Pattona. 21 kwietnia 1945 r. samolot generała został ostrzelany nad Niemcami przez Spitfire'a z polskimi oznaczeniami. Spitfire był osłaniany przez kilka podobnych maszyn, ale strzelał tylko on. Pilot Pattona sprawnie manewrując uciekł napastnikowi, który próbując dotrzymać mu kroku roztrzaskał się o ziemię. Miejsce incydentu było daleko poza zasięgiem działania jakiegokolwiek polskiego dywizjonu myśliwskiego. Nie ustalono kim był pilot, ale jego fatalne umiejętności skłaniają do tezy, że był Sowietem latającym na jednej z maszyn dostarczonych ZSRR przez Brytyjczyków w ramach wojennej pomocy materiałowej. Drugi incydent został uznany za wypadek - z niemieckiego wozu z sianem przejeżdżającego równolegle do jeepa Pattona nagle wysunęła się kosa, która o mało nie ucięła mu głowy.



Skubik miał ukraińskie pochodzenie i w związku z tym zdołał zbudować dużą siatkę wśród Ukraińców przebywających w Niemczech. Wśród osób ostrzegających go przed planowanym zamachem na gen. Pattona znaleźli się m.in.: Stepan Bandera (tak, ten Bandera), prof. Roman Smal-Stocki (Ukrainiec z ruchu prometejskiego, czyli polskich służb wywiadowczych) i gen. Pawło Szandruk (kawaler Virtuti Militari, bohater z roku 1920 i 1939, dowódca Ukraińskiej Armii Narodowej, ostatni dowódca dywizji SS-Galizien). Ukraińscy nacjonaliści mieli swoje wtyczki w NKWD i stąd ich wiedza na temat planu zabójstwa gen. Pattona. Gdy Skubik powiadomił o sprawie przełożonych, wpakował się w potężne kłopoty. Jego bezpośredni zwierzchnik oskarżył go o... dyskredytowanie sowieckiego sojusznika i pracę na rzecz UPA! Jak się okazało ten biurokrata z wywiadu wojskowego przyjaźnił się z Billem Donovanem, szefem OSS. Wspólnie koordynowali swoje działania wobec Skubika. Skubik w czasie swojego śledztwa doszedł do wniosku, że zabójstwo gen. Pattona było wspólną operacją OSS i NKWD. Thompson - kierowca ciężarówki, która zderzyła się z samochodem Pattona - był wcześniej widziany w siedzibie sowieckiej misji łącznikowej we Frankfurcie. Według Skubika OSS była mocno zinfiltrowana przez Sowietów a Donovan mocno sprzyjał komunizmowi. Takie oskarżenia nie powinny nas dziwić - formułował je przecież również szef FBI J. Edgar Hoover.  Dziwne powiązania i zachowania "Dzikiego Billa" omówiłem już w jednym z wpisów z serii Największe Sekrety (gorąco polecam lekturę). Jaki był jednak motyw zamachu na gen. Pattona?

Ilustracja muzyczna: Jerry Goldsmith - Winter March



Nienawiść Sowietów do Pattona nie powinna dziwić. Ten człowiek był amerykańskim patriotą i antykomunistą. Wielokrotnie w  czasie wojny i po wojnie dawał wyraz słowem i czynem wyrażał swoją niechęć wobec Sowietów. Głośno krytykował amerykańską politykę zagraniczną wobec Europy. "Czy oni tam w Waszyngtonie nie zdają sobie sprawy, że Rosja przez ponad 100 lat ciemiężyła Polskę, kraje bałtyckie i Finlandię i teraz znowu wraca do tej polityki?!" - mówił podczas jednej ze swoich prelekcji. Kiedy podczas defilady zwycięstwa marszałek Żukow pokazał mu czołgi IS-2 i pochwalił się: "Z ich działa można trafić cel z odległości 2 km", Patton zamknął mu gębę ripostując: "Zapewniam, że każdy kanonier z mojej armii, który ośmieli się trafić w jeden z pańskich czołgów z odległości mniejszej niż 600 m zostanie przeze mnie uznany za tchórza." Gen. Patton sabotował operację Keelhaul - przymusową repatriację do ZSRR tysięcy Rosjan, Ukraińców i przedstawicieli innych zniewolonych narodów. Na terenie podległej mu 3 Armii chronił jak mógł uchodźców z Europy Środkowo-Wschodniej. To dzięki niemu uznano Brygadę Świętokrzyską NSZ za wojsko sojusznicze i utworzono Polskie Kompanie Wartownicze w amerykańskiej strefie okupacyjnej. Sowieci skarżyli się też, że na podległych mu terenach, żołnierze Wehrmachtu i SS przebywają w obozach utrzymywani w gotowości do ponownego uzbrojenia i pójścia w bój. Patton wspominał mimochodem o konieczności "uzbrojenia Hunów przeciwko Mongołom" i dokonania prowokacji, która pozwoliłaby USA na rozpoczęcie wojny zanim wróg się nie wzmocni. Patton nie zdołał jednak wprowadzić tego planu w życie - we wrześniu 1945 r. pozbawiono go pod bzdurnym pretekstem dowództwa 3 Armii i na kilka miesięcy powierzono mu 15 Armię, strukturę składającą się niemal wyłącznie z biurokratów i historyków wojskowości. Gen. Patton wciąż był jednak groźny dla systemu - zbyt dużo wiedział i chciał tę wiedzę wykorzystać. Zamierzał odejść z armii i opublikować odkłamane wspomnienia, w których opisałby prawdziwy przebieg światowego konfliktu. Legendarnego generała, Przedostatniego Boga Wojny (ostatnim był gen. MacArthur) nie dałoby się zakneblować. Jego rewelacje mogłyby wstrząsnąć opinią publiczną i wyrwać Amerykę z błogiego samozadowolenia.





Gen. Patton po raz pierwszy zirytował Departament Stanu, gdy w listopadzie 1942 r. miał przyjąć kapitulację wojsk francuskich w Maroku. Na oczach zaskoczonych Francuzów podarł akt kapitulacji twierdząc, że jest niepotrzebny. Podał rękę gen. Nougesowi i oświadczył, że wystarczy mu to, że francuska armia przysięgnie walkę u boku Amerykanów. Biurokraci z Waszyngtonu byli wściekli - Patton popsuł im misterną grę. Podczas konferencji w Casablance Patton towarzyszył prezydentowi Rooseveltowi - i jasno wyraził swoją niepochlebną opinię o doktrynie "bezwarunkowej kapitulacji" i amerykańskiej polityce wobec ZSRR. Podczas walk na Sycylii Patton został więc pod głupim pretekstem (uderzenie żołnierza cierpiącego na stress bitewny) odsunięty od dowodzenia 7 Armią. Szansę na rehabilitację dano mu we Francji - gdzie znowu spisał się rewelacyjnie. Jednakże wymyśloną przez niego operację pod Falaise skopano, by przypodobać się Montgomery'emu wstrzymano w kluczowym momencie amerykańskie natarcie pozwalając tysiącom Niemców uciec z gigantycznego worka. Patton winił za to wojskowego biurokratę gen. Eisenhowera i wiedział tyle, że mógł pogrążyć jego karierę. We wrześniu 1944 r. armia Pattona miała szansę zdobyć przyczółki za Renem, ale nie udało się, bo alianckie dowództwo praktycznie odcięło ją od dostaw paliwa - priorytet miała fatalna operacja Market Garden, twór chorego umysłu Montgomery'ego (o prawdziwych kulisach klęski pod Arnhem pisałem już w tym cyklu - przypomnijcie to sobie, by mieć pełny obraz tej historii). Ludzie Pattona musieli kraść paliwo innym armiom, by móc nacierać. Jak wspominał Bazata, dywersanci z OSS mieli wyraźne rozkazy by opóźniać 3 Armię Pattona. Komuś zależało, by zwycięstwo nie zostało odniesione zbyt wcześnie...



Patton, gdy dowodził 3 Armią miał znakomitą służbę wywiadowczą kierowaną przez płka Oscara Kocha. Szpiedzy generała węszyli nie tylko u Niemców i Sowietów, ale również w alianckich sztabach. Ten człowiek był niebezpieczny dla elity z Waszyngtonu. Wiedział wystarczająco dużo, by pogrzebać dziesiątki karier. Gdyby użył swojej wiedzy, Zimna Wojna skończyłaby się znacznie wcześniej. Musiał więc zginąć niczym płk Kurtz z "Czasu Apokalipsy".

Ending

"Głupotą i błędem jest opłakiwanie poległych. Powinniśmy raczej dziękować Bogu, że tacy ludzie żyli."
Gen. George Patton


Generał Patton został unieśmiertelniony w znakomitym filmie z 1970 r., do którego scenariusz napisał Francis Ford Coppola. Konsultantem przy tym obrazie był gen. Omar Bradley. Budując filmowy pomnik Pattona pokutował za swoje błędy pod Falaise, ale też i uchylał nieco prawdy o wojnie. Znakomite sceny w których "Mały Dupek Monty" jest karykaturalnie pokazany to właśnie jego pomysł (to już teraz też wiecie skąd się tam wzięła scena, w której niemieccy generałowie rozpływają się nad umiejętnościami i SKROMNOŚCIĄ gen. Bradleya :)

środa, 10 lipca 2013

Największe sekrety: Mandat od Allaha

Ilustracja muzyczna: The british grenadiers march

Oczywistą oczywistością jest twierdzenie, że na obecną sytuację na Bliskim Wschodzie ogromny wpływ miały zdarzenia z czasów międzywojnia i I wojny światowej. Stwierdzić, że to w tamtych czasach tkwią korzenie wielu współczesnych konfliktów jest banałem. To wszak Brytyjczycy i Francuzi wyznaczyli większość granic w tym regionie. Brytyjskie tajne służby wykreowały też bajecznie bogate konserwatywne arabskie monarchie. Płk. Thomas Edward Lawrence, słynny "Lawrence z Arabii" politycznie przebudził pustynne plemiona i planował stworzyć zjednoczone państwo arabskie z dynastią Haszymidzką na czele.


W Whitehallu posłuchano się jednak innego superszpiega - St. Johna Philby (ojca niesławnego Kima Philby'ego) i postanowiono zamiast tego wypromować ród al-Saud, stworzyć dla niego państwo znane dzisiaj jako Arabia Saudyjska i oddać wahabbitom (radykalnym sunnickim heretykom) kontrolę nad Świętymi Meczetami Mekki i Medyny. Haszymidów - dotychczasowych Strażników Świętych Meczetów przesunięto na północ i w ramach rekompensaty oddano im trony Iraku oraz Jordanii (wykrojonej w 1921 r. przez Churchilla z mandatu palestyńskiego). Brytyjczycy uzyskali kontrolę nad mandatem palestyńskim obiecując stworzenie tam "siedziby narodowej" dla Żydów. Szybko zaczęli się jednak wykręcać z tej obietnicy a uzyskali ku temu pretekst promując grupę islamskich fundamentalistów, która rozpaliła konflikt żydowsko-arabski i była jednym z odległych przodków Bractwa Muzułmańskiego.




Płk Richard Meinhertzhagen, w latach '20-tych szef brytyjskiego wywiadu wojskowego w Kairze, opisał w swoim dzienniku niezwykle interesujące spotkanie, do którego doszło tuż przed Wielkanocą 1920 r. Spotkali się wówczas: płk Waters Taylor, doradca finansowy brytyjskiej Wojskowej Administracji w Palestynie w latach 1919-1923 i Haj Amin al-Husseini, fundamentalistyczny duchowny islamski z Palestyny. Płk Waters-Taylor powiedział mu, że "mamy w Wielkanoc niepowtarzalną okazję pokazać światu, że syjonizm jest niepopularny i nie cieszy się poparciem zarówno w Palestyńskiej Administracji jak i w Whitehallu". Zapowiedział też, że gen. Bols, główny administrator w mandacie palestyńskim oraz gen. Allenby, zdobywca Jerozolimy, brytyjski Wysoki Komisarz w Egipcie opowiedzą się za porzuceniem idei budowy żydowskiej "siedziby narodowej" w Palestynie. Wyjaśnił, że al-Husseini musi wywołać zamieszki.



Do krwawych zamieszek rzeczywiście doszło - na czas ich trwania Brytyjczycy wycofali swoje wojsko i Policję Żydowską z Jerozolimy. Zginęło w nich 23 Żydów i 1 Arab. Zeev Żabotyński, przywódca żydowskiej prawicy próbował zorganizować grupę ochotników, która broniłaby żydowskich mieszkańców Jerozolimy przed napaściami. Przeszkodzili mu w tym Brytyjczycy i skazali go na 15 lat więzienia. Większość arabskich zadymiarzy szybko i po cichu wypuszczono z więzienia. Al-Husseini został skazany na 10 lat pozbawienia wolności - wyrok zapadł in absentia, bo udało mu się w dziwnych okolicznościach uciec z więzienia. Już jednak w 1921 r. po prośbach brytyjskich arabistów Wysoki Komisarz Herbert Samuel ułaskawił al-Husseiniego i mianował go muftim, czyli najwyższym islamskim duchownym w Jerozolimie. Dzięki Brytyjczykom al-Husseini zdobył kontrolę nad majątkiem islamskich instytucji religijnych w Palestynie i stał się przywódcą politycznym miejscowej społeczności arabskiej. Jego ludzie niszczyli wewnątrzarabską opozycję eliminując przedstawicieli tych rodów które opowiadały się za kompromisem z Żydami lub z innych powodów były skonfliktowane z al-Husseinimi (krewnym muftiego był m.in. Jasser Arafat). Co jakiś czas mufti organizował zamieszki i pogromy - reakcją Brytyjczyków było powoływanie komisji, które niemal zawsze orzekały, że całej sytuacji jest winna żydowska imigracja z Europy Środkowo-Wschodniej, którą należy maksymalnie ograniczyć. (Tymczasem sanacyjne służby wywiadowcze, chcąc rozładować napięcia społeczne w Polsce wspierały nielegalną żydowską imigrację do mandatu palestyńskiego i uczyły prawicowych syjonistów-rewizjonistów walki przeciwko Brytyjczykom i Arabom. Avraham Stern, przywódca najbardziej radykalnej organizacji "Lehi" był synem dentysty z Suwałk, romantykiem zafascynowanym Mickiewiczem i Marszałkiem Piłsudskim. Historia polskiego wsparcia dla syjonistycznych radykałów została dobrze opisana m.in. przez Poboga-Malinowskiego w jego monumentalnej "Najnowszej historii politycznej Polski 1864-1945")





W czasie II wojny światowej mufti działał jako nazistowski agent wpływu na Bliskim Wschodzie i Bałkanach podburzając muzułmanów przeciwko zdychającemu Imperium Brytyjskiemu. W 1944 r. trafił do aresztu domowego w wyzwolonym Paryżu, ale Francuzi odmówili jego ekstradycji do Wielkiej Brytanii i Jugosławii. Został oficjalnie ogłoszony "uchodźcą politycznym" (!). Żydowskie podziemie planowało go zabić, ale plan ten został storpedowany przez Davida Ben Guriona i Mosze Szareta. W 1947 r. mufti spokojnie odleciał z Paryża do Damaszku. Zmarł w 1974 r. w Bejrucie spokojną śmiercią.



Na wzmiankę zasługują też dalsze losy St Johna Philby'ego (na zdjęciu powyżej). W 1930 r. przeszedł na islam. Sprowadził amerykańskich nafciarzy do Arabii Saudyjskiej i pomógł stworzyć koncern ARAMCO, do dziś władający wydobyciem z saudyjskich pól naftowych. W czasie II wojny światowej aranżował dostawy saudyjskiej ropy przez Hiszpanię do Niemiec. Ze względu na pronazistowskie poglądy został aresztowany w 1940 r. w Bombaju przez indyjską policję kolonialną. Mimo to liczono się z jego opinią w Londynie. Jedną z jego najbardziej brzemiennych w skutki decyzji było zarekomendowanie do pracy w MI6 jego syna - Kima. W drugiej połowie lat 50-tych razem pracowali w Bejrucie. Sympatyzowali wówczas z Nasserem, co mogło zaszkodzić Brytyjczykom podczas wojny sueskiej w 1956 r. St John Philby zmarł w 1960 r. mówiąc: "Boże, jak się nudzę".


                                          Powyżej: Kim Philby, na rosyjskim znaczku pocztowym


wtorek, 9 lipca 2013

Egipt: Waste the motherf*ckers!!!



Bractwo kontratakuje i stara się doprowadzić do eskalacji przemocy. Z opublikowanych przez armię egipską filmów wynika, że masakra przed klubem oficerskim w Kairze (w której zginęło 51 osób, w tym jeden oficer policji) została sprowokowana przez wmieszanych w tłum terrorystów, którzy strzelali do policji. Tutaj widzimy "pokojowych demonstrantów" rzucających z dachów koktajlami Mołotowa.  Zagrywka znana z filmu "Regulamin zabijania" a starszym czytelnikom z pewnością kojarząca się z akcją Parvusa vel Helphanda w czasie Krwawej Niedzieli w Petersburgu. Egipski wywiad wojskowy ma sygnały, że oddział El Giza al Sidi, czyli uderzeniowa bojówka Bractwa wspólnie z salafitami z Synaju planuje ataki na cele w Kanale Sueskim.  (Co ciekawe reprezentacja polityczna egipskich salafitów, czyli partia al-Nour  poparła wojskowy zamach stanu przeciwko Morsiemu - Bractwo to przecież jej polityczny konkurent). A w Kairze można dostrzec też takie obrazki, zwolenników Morsiego zrzucających z dachów swoich ideologicznych przeciwników:


niedziela, 7 lipca 2013

Egipt: pole bitwy na Synaju, kim jest gen. al-Sisi

W Egipcie nadal niespokojnie - Bractwo odgryza się w masowych demonstracjach i zamieszkach. Nie wiadomo czemu przywódca Bractwa, Badie jest wciąż na wolności. Mimo wszystko, na zachód od Kanału już przegrało. Obozy internowania są już przygotowane, wsadzi się tam parę tysięcy Braci, trochę przegłodzi i wysuszy na słońcu... Prawdziwym wyzwaniem jest Synaj - Bractwo przymykało oczy na rosnących w siłę miejscowych radykałów, wspierało Hamas i przy okazji organizowało tam własne składy broni. Radykałowie zaczęli już ataki na posterunki policyjne, miejscowych chrześcijan oraz infrastrukturę energetyczną. Tam rozegra się właściwa bitwa - i wygląda na to, że egipska armia może liczyć na ciche wsparcie Izraela.




Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na to kim jest gen. al-Sisi, przywódca puczu. To przede wszystkim były szef wywiadu wojskowego. Jeszcze do niedawna był on uznawany za oficera sprzyjającego Bractwu. Jego żona ponoć chodzi w nikabie, pozwolił członkom Bractwa na wstępowania do akademii wojskowej, a w czasie rewolucji skrycie informował Bractwo o posunięciach armii. Mimo to ten człowiek kieruje teraz represjami przeciwko Bractwu. Jak to wytłumaczyć? Do rewolucji przeciwko Mubarakowi przyłączył się, bo prawdopodobnie miał zablokowaną drogę awansu w armii a starsi skorumpowani generałowie go zwyczajnie irytowali. Al-Sisi jest jednak nacjonalistą uważającym, że armia jest centrum narodu. To człowiek też  nie chcący naruszać przywilejów bezpieki - bronił np. tzw. testów na dziewictwo, którym poddawano demonstrantki w trakcie rewolucji. Testy te polegały na rozbieraniu uwięzionych dziewczyn do naga i wsadzania im palców w wiadome miejsce (Cyraniak czy inny purytanin pewnie się oburzy, że takie zbereźności wypisuje, ale ja - niczym Mariusz Max Kolonko - piszę jak jest :). Al-Sisiemu z pewnością nie podobały się  porządki wprowadzane przez Bractwo - uznawał je za sprzeczne z narodowym duchem i zagrażające pozycji armii. Można go więc porównać do hiszpańskich generałów z lat '30-tych, którzy najpierw obalili zidiociałą monarchię a później utopili we krwi kretyńską republikę.

***

A bałwan Kerry musi się tłumaczyć, że gorące dni egipskiego puczu spędził na jachcie...

czwartek, 4 lipca 2013

Saudyjski zamach stanu w Egipcie. Obama wściekły



Morsi trafił do prowizorycznego aresztu w budynku Ministerstwa Obrony.  W opanowaniu Kairu wzięły udział cztery dywizje zmotoryzowane. Armia zabiła co najmniej kilkunastu zwolenników obalonego prezydenta, ponad 700 osób rannych w starciach, ponad 300 wysokiej rangi działaczy Bractwa poszukiwanych listami gończymi, zamknięte opozycyjne media, aresztowania w biurach al-Jazeery i... ogromna radość tłumu (tutaj nieco fotek ze świętowania). Gen. al-Sisi (tutaj macie jego sylwetkę) mianował tymczasowym prezydentem powszechnie szanowanego sędziego Adlego Mansoura. Armia obaliła totalitarną partię i przywróciła porządek. Nie podoba się to Barakowi Barakowiczowi, który znowu grozi zakręceniem kurka z pomocą wojskową dla Egiptu. Pomoc ta napędza egipską armię, armia kontroluje gospodarkę... Egipscy generałowie nie boją się jednak amerykańskiej odpowiedzi. Zdecydowali się na zamach stanu, bo konserwatywne arabskie monarchie: Arabia Saudyjska i ZEA obiecały im dużą pomoc finansową mającą zrekompensować odcięcie od amerykańskich dotacji. Król Abdullah odgrywa się na Obamie za obalenie jego przyjaciela Mubaraka, likwiduje zagrożenie w postaci egipskiego Bractwa (które mogłoby w przyszłości zaimportować rewolucję do Arabii Saudyjskiej), a na dodatek uderza w Katar, który zbyt śmiało  sobie w ostatnich latach poczynał. Odetchnąć mogą teraz mogą zarówno Saudowie, Izrael jak i Assad.

środa, 3 lipca 2013

Morsi obalony!






Armia obaliła Morsiego, na placu Tahrir święto! Armia zajęła budynki państwowej telewizji.  Gen. al-Sisi ogłosił zawieszenie konstytucji i odsunięcie od władzy prezydenta. Przewodniczący sądu konstytucyjnego tymczasowym prezydentem. Liderzy Bractwa Muzułmańskiego mają trafić przed sąd. Telewizje popierające dotychczasową ekipę zamknięte. Relacje na żywo: Guardian, Daily Telegraph, Al Jazeera



Ilustracja muzyczna: Linkin Park - Shadow of the Day

4 lipca na Gibraltarze (to nie wpis z serii Sny, ale mógłby nim być)

Ilustracja muzyczna

Ten wpis to fragment pewnej książki, znanego Wam autora, która czeka już od dłuższego czasu na
"puszczenie do druku" w pewnym wydawnictwie (jest już nawet projekt okładki!). To książka o ludziach z cienia. Miejmy nadzieję, że wreszcie doczekamy się jej rynkowego debiutu - ci bowiem, którzy mieli okazję przeczytać całość, wiedzą iż jest niesamowita i wciągająca. 


4 VII 1943 r., Gibraltar



Darksun instynktownie wyczuł, że uczestniczy właśnie w tworzeniu historii przez duże H. Już sam tryb, w jakim został wezwany dawał wiele do myślenia. Pofatygowało się po niego, do obskurnego hoteliku, dwóch umundurowanych MP z amerykańskiej misji wojskowej. Przerwali mu intymne zbliżenie z pewną biuściastą andaluzyjską pięknością. Opieprzył ich i zagroził przeniesieniem na Nową Gwineę.
- Jestem amerykańskim kongresmenem! Macie stąd natychmiast wypierdalać, albo odpowiednio pokieruję waszą karierą! - krzyczał. Żandarm, zachowując kamienną twarz, bez słowa podał mu kartkę z sekwencją kodową.
- Trzeba było dać mi to od razu... - mruknął Hiram dopinając spodnie. Wskazał żandarmom na swoją towarzyszkę: – Róbcie swoje.
Panienka wyleciała na hotelowy korytarz w stroju Ewy. Przez chwilę dobijała się do drzwi ostro klnąc po hiszpańsku. W końcu Darksun, wychodząc z pokoju ze zbrojną eskortą rzucił jej kieckę do rąk.
- Przecież jeszcze przed chwilą wzdychałaś: „Potraktuj mnie jak szmatę!”. Właśnie to zrobiłem kochanie - uśmiechnął się do niej złośliwie. Lubił upokarzać przygodnie poznane kochanki. No i poza tym, wezwanie w trybie awaryjnym nakazywało mu przedłożyć obowiązki wobec ojczyzny ponad ulotne przyjemności.



Gdy został doprowadzony do celu, sali konferencyjnej w jednym z budynków brytyjskiej bazy, zastał na miejscu grupę nerwowo o czymś rozprawiających wojskowych i cywilów zasiadających za stołem konferencyjnym. Część z nich miała na sobie mundury brytyjskie, część amerykańskie. „Perry z MI6, Johnson z naszego wywiadu armijnego, Williams z OSS, Łubieński z polskich służb i MI5. Coś się tu kroi..." - pomyślał lustrując ich wzrokiem. Na  twarzach uczestników narady malowały się w sposób wyraźny rozdrażnienie, niepokój a nawet strach. Powietrze było przesiąknięte dymem papierosowym. Darksun zakaszlał. Momentalnie wszystkie rozmowy ucichły. Zauważono jego przybycie. Zagaił:
- Co takiego ważnego zaszło, że zakłócono mi delektowanie się jedną z nielicznych chwil spokoju, których doświadczam w tych trudnych czasach? Stalin nam wypowiedział wojnę?!
- Cieszymy się, że pan jest tutaj z nami. Sytuacja jest bardzo poważna i pańska wiedza, doświadczenie i kontakty mogą okazać się niezwykle pomocne – odparł udekorowany Krzyżem Wiktorii wąsaty brytyjski pułkownik.
- Przetrwanie Wielkiej Koalicji jest zagrożone – dodał amerykański oficer.
Darksun uśmiechnął się słysząc o kruchości antyhitlerowskiego sojuszu i odrzekł:
- Żadna koalicja nie jest wieczna. Wczorajszy sojusznik może się okazać jutrzejszym wrogiem, i vice versa. Co się dokładnie stało?
- Zamordowano tutaj polskiego premiera... - wypalił brytyjski pułkownik.
- Holly shit!!! I nic mi o tym nie mówicie!!! - wykrzyknął Darksun.
Jeden z funkcjonariuszy MI5 dukając wyczytał nazwisko ofiary zamachu:
- Nazywał się Wlady...slaw... Sikorski....
- Wiem jak się nazywał polski premier! Kto to zrobił?! I jak?! - Hiram z nerwów zaczął chodzić wzdłuż pomieszczenia.
Agent MI5 referował:
- Aresztowaliśmy niejakiego Jana Gralewskiego, kuriera polskiego ruchu oporu. Przebywał w pobliżu miejsca zbrodni mniej więcej wtedy, gdy do niej doszło. Wcześniej otrzymaliśmy informacje z Paryża, od polskich agentów, by uważać na niego, gdyż zachowuje się podejrzanie i może pracować dla Niemców. Wszystkiemu zaprzeczał i stwierdził, że skradziono mu tożsamość. Zachowywał się gwałtownie. Doszło do szamotaniny. Podczas przesłuchania wyciągnął jednemu z naszych ludzi pistolet z kabury. Został zdjęty, ale zdołał zastrzelić dwóch agentów.
Darksunowi ta historia wydała się podejrzana:
- Czemu tu nie ma Macfarlane’a ? - spytał o gubernatora Gibraltaru.
- Nie ufamy mu. To jego ludzie ludzie doprowadzili do tego, że jedyny świadek – Gralewski zginął. I to w jego rezydencji doszło do morderstwa Sikorskiego – wyjaśnił amerykański oficer.
- W domu gubernatora ?!
- Zabito tam również osoby towarzyszące Sikorskiemu...
- Jak to kurwa możliwe ?! - Hiram przysiadł z wrażenia na skraju wolnego krzesła.
- A jednak. Rok temu postawiono na werandzie tego budynku lunetę, przez którą można było obserwować niemiecką bazę nurków położoną pod Algeciras. Po kilku dniach zniknęła bez śladu – opowiadał funkcjonariusz MI6.
- To przechodzi kurwa ludzkie pojęcie! Tu jest cały pierdolony aliancki sztab przygotowujący pieprzoną operację „Husky”. Czyli kilka tuzinów generałów z  kurwa pierdolonym Eisenhowerem na czele! Do tego ten sowiecki chuj Majski i Bóg wie, jeszcze kto! A jakiś pierdolony remont lotniska sprawia, że każdy szmaciarz może bezkarnie przekroczyć granicę z Hiszpanią!!! - Darksun rzadko kiedy przeklinał. Przedstawione mu sprawozdanie musiało naprawdę go wyprowadzić z równowagi.
- Kto odpowiada za ten burdel!!! - wydarł się
- Macfarlane...
Hiram ciężko oddychał kryjąc twarz w dłoniach. Krople potu spływały mu po czole. Po chwili ochłonął i spokojnym głosem spytał:
- Jak zabito Sikorskiego?
- Gołymi rękami... - odparł oficer MI5. Po chwili zastanowienia dodał: - Być może również z pomocą krzesła...
- W domu Macfarlane’a?
- Tak. Sikorski odpoczywał wówczas, po negocjacjach z Majskim... - wyjaśnił brytyjski pułkownik.
- Jezu Chryste!!! Czy wy wiecie jak to wygląda!? Jakby ci Mongołowie własnoręcznie go zabili!!! - Hiram nie mógł się nadziwić profesjonalizmowi zabójców.
- I dlatego, jak wyjdzie to na jaw, Wielką Koalicję szlag trafi... - rzucił amerykański oficer.
- Na pewno to robota Hoara i reszty tych germanofilów, jeśli nie Niemców – snuł swe podejrzenia agent MI6.
Wzrok Darksuna zaczął błądzić po sali. Zatrzymał się na plakacie zachęcającym do wstępowania do RAF.  Nagle kongresmen doznał olśnienia. W jego oczach pojawił się charakterystyczny błysk.
- A  gdyby Sikorski zaginął w wypadku? - rzucił.
- W jakim wypadku? - dopytywali się obecni na sali oficerowie.
- Choćby w katastrofie lotniczej...
- Genialne! - sala podchwyciła jego pomysł.
-  Tylko, że on ma być na przyjęciu z okazji naszego święta... - wskazał agent OSS.
- A ile osób wie, jak wygląda ten cały Sikorski? Przebierzmy kogoś w jego mundur. Wpadnie na 15 minut na drinka i sobie pójdzie... - snuł swój plan Hiram.
- A później, po 23.00, gdy będzie już ciemno, wsadzimy ciała do samolotu, który kilka minut po starcie awaryjnie osiądzie na morzu. Małe ładunki wybuchowe rozerwą kadłub pozorując katastrofę lotniczą – dodał funkcjonariusz OSS.
- Ciało Sikorskiego możemy lekko podrasować, by po latach sekcja wykazała, że zginął w wyniku „obrażeń typowych dla wypadków komunikacyjnych” - wtrącił agent MI6.
- Czego to się nie robi dla racji stanu... - westchnął kongresmen Darksun. Myślami był już w innym miejscu. Żal mu się zrobiło tej biuściastej Hiszpanki, która wyrzucił za drzwi. Chętnie, by do niej wrócił...



                                                             ***
6 VII 1943 r., La Linea, Hiszpania

Generał Nabuchodonozor Lang dopijając kawę w jedynej w miarę porządnej knajpie w tej przygranicznej mieścinie, klął spoglądając na nagłówki gazet:
- „Polski premier ginie w katastrofie lotniczej na Gibraltarze”. Kurwa! Kurwa! Kurwa! Jak ta prasa kurewsko kłamie! Byłem tam i mam pewność, że zabiliśmy sukinsyna na długo zanim wniesiono go do tego gównianego samolotu!!!
- Gratuluję. Nigdy nie widziałem tak misternie przeprowadzonego zabójstwa politycznego – w słowach Darksuna pobrzmiewała ironia.
- Jak mogliście wymyślić tak gównianą historyjkę jak ta z tym samolotem?! - oburzał się Lang.
- No cóż... Lepsze to niż: „Polski premier zabity z zimną krwią w rezydencji brytyjskiego gubernatora podczas negocjacji z sowieckimi rzeźnikami” - odrzekł Hiram. Po kilku łykach kawy dodał: - 1:0. Remisu chyba nie będzie.
- I tak wszyscy obciążą was winą. To morderstwo zawsze będzie kojarzone z Sowietami i Brytyjczykami.
- By coś to dało, musielibyście pozbyć się również Churchilla i Hitlera...
- Odpieprz się! - żachnął się Lang, wstał od stolika, rzucił na blat kilka monet i wściekły wyszedł z lokalu.
- No cóż, wróci. Nadal mu będę potrzebny... - powiedział do siebie Hiram. Zaczął przyglądać się zgrabnym i opalonym nogom kelnerki. Zawołał do niej: - Senorita! Una cafe perfavor!

wtorek, 2 lipca 2013

Egipt: Zamach stanu przeciwko Morsiemu

A tymczasem na Bliskim Wschodzie...



Egipt w stadium implozji. Jeśli arabskie rewolucje były szczwanym planem mającym skompromitować Bractwo Muzułmańskie, to ten plan się udał. W 24 godziny zrezygnował sześciu ministrów, w tym szef MSZ. Ponad milion (a może nawet dwa miliony) przeciwników Morsiego demonstruje swoje niezadowolenie: nasseryści, lewica, mniejszości religijne ale przede wszystkim zwykli Egipcjanie, którzy głosowali na Bractwo licząc na poprawę swoje bytu i teraz wobec chaosu gospodarczego i bezprawia na ulicach, wycofali swoje poparcie. W tłumie demonstrantów wysokiej rangi oficerowie policji i sędziowie, a nad swoje poparcie dla protestów wyraziło w formie ultimatum wojsko. (Tutaj możecie obejrzeć sobie ładny przelot śmigłowców nad Placem Tahrir). Większość Egipcjan popiera ewentualny wojskowy zamach stanu, ale na ratunek Morsiemu skoczył Obama. Zagroził generałom, że mogą stracić 1,3 mld USD pomocy, jeśli spróbują obalić jego sojusznika. "Demonstranci" (prawdopodobnie żołnierze sił specjalnych w ubraniach cywilnych) dokonali rajdu na dom Khairata al-Shatera, jednego z liderów Bractwa. Rozbroili i [porwali15 jego ochroniarzy i przejęli archiwum zawierający m.in. dokumenty o transakcjach finansowych partii. Mubarak mówi, że władza Bractwa skończy się w ciągu tygodnia.