wtorek, 27 listopada 2012

Turecki prezydent Ozal otruty. Dziwny wypadek premiera Menderesa



Turgut Ozal, turecki prezydent z lat 1989-1993, został otruty a nie zmarł na zawał serca jak mówiła oficjalna wersja. W jego zwłokach znaleziono cztery różne substancje trujące, w tym DDT w ogromnym stężeniu. Jedna z wersji mówi, że otruto go dodając trucizn do jedzenia. Dlaczego Ozal został zabity? Był pierwszym cywilnym prezydentem od 30 lat, największym reformatorem od czasów Attaturka i wiele wskazuje, że przeszkadzał w interesach tureckiemu Głębokiemu Państwu, czyli strukturom powstałym na bazie tamtejszych wojskowych służb specjalnych (skąd my to znamy?). Symboliczne jest to, że Ozal spoczął w mauzoleum Adnana Menderesa, premiera z lat 1950-1960 (pierwszego, który objął to stanowisko w wyniku demokratycznych wyborów), powieszonego przez juntę wojskową w 1961 r. W 1959 r. samolot przewożący premiera Menderesa rozbił się w pokrytych gęstą mgłą okolicach londyńskiego lotniska Gatwick. Zginęło 14 pasażerów i członków załogi, ale premier wyszedł z "wypadku" tylko z lekkimi obrażeniami. W szpitalu podpisał Porozumienie Londyńskie dotyczące Cypru.

Ehud Barak odchodzi z polityki. Kolejna ofiara nocy długich noży?



Ehud Barak odchodzi z polityki, ale zostaje ministrem obrony do czasu powstania nowego rządu. To bardzo wygodne, bo zostawia sobie pretekst do zmiany zdania ("irańskie zagrożenie zmusza mnie do pozostania w gabinecie Netanjahu"). Być może po prostu uznał, że ze swoim małym ugrupowaniem Niepodległość niewiele zdziała w wyborach (ale biorąc pod uwagę ordynację wyborczą miałby szansę znaleźć się w parlamencie), ale moim zdaniem należy szukać przyczyn po drugiej stronie Atlantyku. Tak jak gen. Ariel Szaron zrobił karierę dlatego, że umiejętnie nim pokierował Henry Kissinger, tak Barak zawdzięcza splendory nie tylko swojej odwadze i zdolnościom dowódczym. W latach '90-tych był on mocno promowany przez administrację Clintona, a premierem został po to, by oddać Golan Syrii. Plan ten okazał się jednak z winy Assada niewykonalny. Barack potrafił sobie jednak ułożyć dobre stosunki również z ludźmi Busha Jra, a później z Hillary i Panettą. Być może więc wypadł z łask amerykańskiej administracji wraz reelekcją Obamy, być może Netanjahu uznał go w nowych warunkach za obciążenie, a być może należy go doliczyć do listy oficerów "odstrzelonych" w ramach obamowskiej nocy długich noży?

***

Po reelekcji Obamy również tajna wojna w Syrii została zintensyfikowana. Nad turecko-syryjską granicą rozmieszczono "Patrioty" z amerykańskimi załogami. Na dodatek rebelianci rozwalili Assadowi radar M1 penetrujący przestrzeń powietrzną Izraela i Jordanii (czytaj: Syria nie jest w stanie odpowiednio wcześnie zauważyć lecących w jej stronę bombowców z tych kierunków). Rebelianci przejściowo zajęli też cztery bazy lotnicze, z czego jedną na przedmieściach Damaszku, ograbili je z broni a sprzęt zniszczyli - akcja w starym stylu SAS. Tutaj możecie sobie obejrzeć filmik, na którym rebelianci w celach propagandowych wysadzają meczet w Aleppo. Później zrzucą winę na Assada.

***

Tymczasem mojej ulubienicy Jill Kelley rząd w Seulu odebrał tytuł honorowego konsula Korei Płd. Co za zdolna dziewczyna! Nie dość, że zapewniała rozrywkę amerykańskim generałom, to jeszcze działała w dyplomacji reprezentując azjatyckie państwo.

niedziela, 25 listopada 2012

Bormann i Gestapo Mueller na usługach Stalina - recenzja

Książkę Pierre'a de Villemaresta "Bormann i Gestapo Mueller na usługach Stalina" mogę najkrócej scharakteryzować słowem: ZAJEBISTA!!!



Autor, były funkcjonariusz francuskich służb specjalnych DGER (późniejsze DGSE), kreśli w niej opowieść o dwóch nazistowskich arcyzbrodniarzach potajemnie prowadzących swoją grę ze Stalinem. Mueller, szef Gestapo, prawdopodobnie rozpoczął swoją współpracę z sowieckimi służbami specjalnymi już w 1927 r., gdy był wybijającym się bawarskim policjantem. To on wraz z Bormannem tuszował zabójstwo siostrzenicy Hitlera Gelli Rabaul, co otworzyło mu drogę do oszałamiającej kariery w III Rzeszy. Wraz z Bormannem nadzorował również "grę radiową" z udziałem aresztowanych agentów Czerwonej Orkiestry. Ta operacja była przykrywką dla negocjacji Reichslaitera z Kremlem. De Villemarest drobiazgowo rekonstruuje powojenne losy Bormanna i Muellera. Opisuje jak Reichsleiter przeprowadził operację masowego przerzutu kapitału z Rzeszy do państw neutralnych, i przez powojenne lata odgrywał rolę dysponenta tej fortuny. Zmarł w 1959 r. w Paragwaju a jego szkielet wykopano po kilku latach z grobu i "odnaleziono" na budowie w Berlinie Zachodnim (to umożliwiło oficjalne uznanie go zmarłego i położenie łap na jego fortunie). Mueller pomagał sowieckim służbom weryfikować ponazistowski personel nowych enerdowskich tajnych służb. Po upadku jego protektora, gen. Abakumowa, czmychnął Sowietom do Ameryki Płd. W 1955 r. został porwany z Wenezueli przez czechosłowacki wywiad, na zlecenie szefa KGB gen. Sierowa. Zmarł w ZSRR, najprawdopodobniej na początku lat '60-tych.

Choć ta historia może wydawać się nieprawdopodobna, to jest znakomicie udokumentowana. Opis porwania Muellera został przekazany de Villemarestowi przez Rudolfa Baraka, byłego szefa czechosłowackiego wywiadu. Autor książki był w drugiej połowie lat '40-tych francuskim agentem w Niemczech i w ramach swojej pracy nawiązał kontakty z wieloma wysokiej rangi oficerami Abwehry, agentami  "Odessy" oraz innymi ludźmi znającymi byłego Reichsleitera i szefa Gestapo. Po 1945 r., w południowych Niemczech, dwukrotnie spotkał... Bormanna. Raz go nawet omal nie przejechał (nie żartuję).

Świetnie, że ta książka została wreszcie wydana w Polsce. Dotychczas polscy czytelnicy mogli się zapoznać z trzema innymi pracami tegoż autora: doskonałymi "Żródłami źródłami finansowania nazizmu i komunizmu" oraz "Stasi", a także średnią pracą "GRU". Warto by wydać również inne jego prace np. "Polyarnik" (o sowieckim agencie i zarazem kanclerzu RFN Willym Brandtcie), "KGB w sercu Watykanu" (w której autor pisze m.in. o TW "Greyu" - abp. Wielgusie) czy też "Sukcesy i nadużycia amerykańskiego wywiadu".




sobota, 24 listopada 2012

USA: noc długich noży?



Czy ostatnie ruchy kadrowe w amerykańskich siłach zbrojnych są dyskretną odpowiedzią na próbę wojskowego zamachu stanu? W ostatnich tygodniach doszło do zadziwiającej serii dymisji, spraw karnych i afer obyczajowych z udziałem wysokiej rangi oficerów. Głównie dotyczyło to Marynarki Wojennej USA. Warto w tym miejscu przypomnieć o kilku sprawach: 1) Oskarżenia o molestowanie seksualne jest niezwykle łatwo spreparować - vide casus Strauss-Kahna. Wystarczy znaleźć panienkę która próbowała osiągnąć ziemskie splendory budując w pozycji horyzontalnej (lub klęcząc pod biurkiem) relacje z wpływowym człowiekiem i nie osiągnęła tego co liczyła. Można też podstawić celowi agentkę, która będzie z nim romansować a po pewnym czasie wystąpi załzawiona przed kamerami skarżąc się, że Pan X (Clinton, Strauss-Kahn, Berlusconi, Katzav, Herman Cain, Lepper...) włożył jej rękę pod spódnicę. To zawsze działa. Nie zapominajmy też, że posiadanie "wojenno-frontowej żony" to po prostu miły zwyczaj, który zawsze towarzyszył armiom. Aleksander Wielki, Napoleon - oni wyznaczali tutaj standardy. 2) Oskarżenie amerykańskie generała o marnotrawstwo pieniędzy bądź korupcję to anomalia. Nie dlatego, że to ludzie czyści jak lilija. Po prostu marnotrastwo pieniędzy i korupcja to w armii USA norma. Raport republikańskiego senatora Toma Coburna mówi, że niepotrzebne wydatki Pentagonu to rocznie więcej niż PKB Izraela. To gigantyczne pole do korupcji, a tego układu nikt nie tykał od czasów JFK.

Oto lista ludzi z amerykańskiego kompleksu wojskowo-przemysłowego, których dotknęła ostatnio kadrowa miotła:

Gen. David Petraeus - szef CIA, były dowódca CENTCOMU, oraz wojsk amerykańskich w Iraku a później w Afganistanie. Nakryty z kochanką. Różne aspekty tej sprawy analizowałem już wielokrotnie na tym blogu, więc nie będę się powtarzał.

Gen. John Allen - dowódca wojsk amerykańskich w Afganistanie, który miał zostać nowym dowódcą wojsk NATO w Europie. jw.

Adm. John Stavridis - dowódca wojsk NATO w Europie (SACEUR), dowódca USEUCOM. Odchodzi, bo sekretarz marynarki Ray Mabus przyczepił się do jego "wystawnego stylu życia" a głównie do tego, że za dużo wydał na wino podczas kolacji we Francji.

Gen. Carter Ham - dowódca AFRICOM. Powód odwołania nieznany.

Gen. William "Kip" Ward - były dowódca AFRICOM, zdegradowany o jedną gwiazdę za "nadużycia finansowe".

Gen. Patrick O'Reilly - dyrektor Agencji Obrony Przeciwrakietowej, odwołany za "mobbing"

Adm. Charles Gaouette - dowódca Carrier Strike Group 3, najpotężniejszej grupy bojowej w rejonie Zatoki Perskiej. Niedawno ujawnione maile wskazują na jego udział w operacji pozbycia się ciała bin Ladena (określanego w nich jako "przesyłka z FedExu"). Odwołany za enigmatyczny "niewłaściwy osąd dowódczy".

Gen. Jeffrey Sinclair - zastępca dowódcy 82-giej Dywizji Powietrznodesantowej. Odwołany pod zarzutem molestowania seksualnego.

Komandor Joseph Darlak - dowódca fregaty USS Vandegrifft odwołany wraz dwoma innymi oficerami po pijackiej orgii we Władywostoku.

Komandor Roy Hartman - dowódca desantowca USS Fort McHenry, odwołany z nieznanych powodów

Kapitan Ted Williams - dowódca desantowca USS Mount Whitney, odwołany z nieznanych powodów. ("Foreign Policy" naliczył 24 wysokiej rangi oficerów marynarki odwołanych w tym roku za "nadużycia").

Christopher Kubasik - prezes koncernu Lockheed Martin, odejście po wyjściu na jaw romansu z podwładną.

Co za tym stoi? Webster Tarpley, amerykański autor powiązany z Lyndone LaRouchem, twierdzi, że ta czystka jest odpowiedzią Obamy na próbę zamachu stanu. Częścią planu spiskowców był incydent w Bengazi, a następnie elektroniczna kradzież głosów w Ohio, na Florydzie oraz w innych swing states. Wpadnięcie przez ludzi Obamy na trop spisku sprawiło jednak, że niestety wojskowi wycofali się z jego drugiej części czyli sfałszowania wyborów. Obama miał otwartą drogę, by samemu manipulować przy urnach.

Ciche zamachy stanu: Egipt, Sudan, Tajlandia



Morsi przeprowadził kolejny konstytucyjny zamach stanu zakazując egipskim sądom badać legalności wszelkich praw uchwalonych po jego dojściu do władzy. Liczył, że opinia publiczna będzie zajęta mentalnym konsumowaniem dyplomatycznego sukcesu jakim było wynegocjowanie rozejmu w Strefie Gazy i zrobienia z tego terytorium strefy wpływów Egiptu. Ale się przeliczył. Opozycja wyszła tłumnie na ulice. W Aleksandrii spalono prezydenckie biura oraz siedzibę Bractwa Muzułmańskiego.  Żołnierze zaczęli wśród demonstrantów rozprowadzać ulotki mówiące o stworzeniu komitetu wojskowego dążącego do obalenia Morsiego.

***
Wiadomo już nieco więcej, dlaczego Netanjahu tak szybko zgodził się na rozejm w wojnie z Hamasem. Obama obiecał mu wysłanie na Synaj amerykańskich wojsk, które będą walczyć tam z terroryzmem oraz szmuglem irańskiej broni do Gazy. Problem z Obamą jest taki, że wiele obiecuje, ale ostatecznie i tak ma wszystkich w d... Netanjahu pewnie o tym wie, ale nie chce się stawiać Amerykanom. USA to sojusznik, który od blisko 20 lat wiąże ręce Izraelowi, ale to chyba jedyny liczący się sojusznik jakiego ma Izrael.

***
Do próby zamachu stanu doszło również w Chartumie. Bashirowska bezpieka zatrzymała 12 wysokiej rangi oficerów, w tym Salaha Gosha, byłego szefa Służby Bezpieczeństwa Narodowego - uznawanego za sympatyka USA. Szkoda, że się nie udało...

***
Ledwie Obama wyjechał z Tajlandii, a już doszło tam do demonstracji prawicowej, monarchistycznej opozycji. Co prawda na ulice Bangkoku wyszło tylko jakieś 17 tys. ludzi, ale premier Yingluck Shinawatra już wytoczyła przeciwko nim ciężkie działa w postaci praw nadzwyczajnych. Woli dmuchać na zimne, bo demonstrantom przewodzi generał Boonlert Kaewprasit. Niedawno doszło też do próby zamachu do byłego premiera Thaksina Shinawatrę.  Komu w tym starciu kibicować? Trudno powiedzieć, sytuacja jest niejednoznaczna. Thaksin Shinawatra to rzeczywiście oligarcha, ale reprezentujący interesy biedniejszej części narodu i wiele zrobił, by wyciągnąć Tajlandię z kryzysu finansowego. To polityk tak jak Lepper czy Kaczyński naruszający zastane status quo. Jego demokratycznie wybrany rząd został wcześniej obalony przez armię a za rządów puczystów strzelano do pokojowych demonstracji. Obecnie rządzi z tylnego siedzenia - premierem jest jego siostra Yingluck. Co ciekawe, Thaksin Shinawatra jest obywatelem Czarnogóry.




czwartek, 22 listopada 2012

Irael/Gaza: Rozejm. Obama Style

A jednak rozejm. Niemal identyczny jak po operacji "Cast Lead". Różnica taka, że to Egipt negocjował z Hamasem, a później porozumiał się z Egiptem. Czyli niekonsekwencja Obamy przeważyła. Pod wpływem międzynarodowych nacisków Izrael wstrzymał rozgrzebaną operację. Minie parę miesięcy i trzeba będzie ją powtarzać. Mieszkańcy południa Izraela rozczarowani.  Hamas też rozczarowany. Jedynym zwycięzcą okazał się system Iron Dome i produkujące go firmy. Jeśli uznać tę wojnę za test systemu antyrakietowego, to była ona dosyć udana. Wypromowała też hamasowski hit disco "Uderzymy na Tel Aviv".

środa, 21 listopada 2012

Izrael/Gaza: bombowy prezent od Hamasu


Powyżej: jakoś niewielka ta bomba była...

Negocjowanie rozejmu okazało się stratą czasu, nie tylko dlatego, że Izraela nie zaproszono do bezpośrednich rozmów z Hamasem (kazano mu wszystko załatwiać via Egipt, by Obama mógł pokazać Bractwu jakie jest ważne). Po prostu Hamas świerzbiły ręce i wysadził w powietrze autobus w Tel Awiwie. Gadanie o rozejmie po kilku dniach operacji o niskiej intensywności mija się zresztą z celem. Podczas dwóch poprzednich wojen pod międzynarodową presją przerwano działania IDF, zanim zdołała ona wyeliminować zagrożenie strategiczne (Bo strefa cienia, z której co jakiś czas spadają na twój kraj rakiety i która jest kontrolowana przez ludzi chodzących w upał w kominiarkach na głowach - terrorystów powiązanych z obcymi mocarstwami, jest właśnie zagrożeniem strategicznym). W biadania międzynarodowych pacyfistów, lewaków i judeosceptycznych narodowych radykałów nie ma się co wsłuchiwać. Ta operacja jest na znacznie mniejszą skalę niż poprzednie wojny w Strefie Gazy i jest igraszką w porównaniu z wojną w sowieckim stylu prowadzoną przez Assada (Tak więc wszyscy obrońcy Assada zróbcie światu przysługę i nie ośmieszajcie łkając nad losem Palestyńczyków). Idealnym rozwiązaniem byłoby przyłączenie Gazy do Egiptu, ale na to nie zgodzi się nawet ekipa Bractwa Muzułmańskiego. Bo po co im na głowie takie pierdolnik? Lepiej spełnia swoją funkcję jako na wpół samodzielne terytorium o nieuregulowanym statusie, do którego można od czasu do czasu coś wysłać tunelami, by spadło na USrael.

wtorek, 20 listopada 2012

Zamach... your ass!!!



Nie było żadnego zamachu. Tylko naciski pijanego generała Kozieja. :))))))

Nie wyrabiam.... :))))) To k... akcja jak z "Kapitana Bomby", "Generała Italii" i "Pułkownika Przybyła". :))))) Stworzyli nie trzymającą się kupy historyjkę o tym jak "naśladowca Breivika", Brunon Kwiecień, wykładowca z krakowskiego Uniwersytetu Rolniczego, próbował na 9 listopada (rocznica Puczu Monachijskiego, Nocy Kryształowej i upadku Muru Berlińskiego) wysadzić w powietrze - za pomocą samochodu pułapki z 4 tonami (według TVN 40 tonami) trotylu Bronka, Donka, jego rząd i Sejm. (A w zasadzie to tylko dopuszczał, że zginą tam jacyś parlamentarzyści). Okazało się, że działał w grupie zbrojnej tworzonej przez agentów ABW, którzy poznali go na sfora.pl. Jako dowody przygotowywanego zamachu zabezpieczono m.in. starą komórkę i kawałek sznurka. Podejrzany przyznał się, że działał z pobudek "nacjonalistycznych, ksenofobicznych i antysemickich" (nie mają tam lepszych tekściarzy? gdzie płomienny manifest?). ABW ogłosiła, że czuwa i ma uzasadnienie, by jej Tusk nie zabierał uprawnień śledczych. Co ciekawe, kilka lat temu Kwiecień pisał, że nagrywał w 2000 r.  hobbystycznie próbne detonacje - ale że nie będzie dzielił się tymi nagraniami. ABW przedstawia te filmiki jako próby przed zamachem.



Ciekawie sprawę podsumował Jacek Sierpiński:

Czego uczy nas przypadek Brunona K.?
1) Spiski są możliwe, również te mające na celu zamach na prezydenta.
2) Aby stwierdzić, że znaleziona substancja jest trotylem, nie trzeba czekać na badania laboratoryjne.


sobota, 17 listopada 2012

Kuzkina Mat i tajemnica Pieńkowskiego

Oleg Pieńkowski - w oficjalnej wersji bohaterski idealista, który ocalił świat podczas Kubańskiego Kryzysu Rakietowego, przekazując prezydentowi Kennedy'emu informacje o chruszczowowskich rakietach na Kubie. Prawda jak zwykle jest dużo ciekawsza...



Wersję oficjalną podważył już Peter Wright, były agent MI5 odnoszący duże sukcesy w zwalczaniu sowieckiej infliltracji na przełomie lat '50-tych i '60-tych. W swojej znakomitej książce "Spycatcher" przyjrzał się również sprawie Pieńkowskiego. Pierwszą anomalią jaką zauważył było to, że Pieńkowski - doświadczony agent GRU - zwrócił się ze swoimi rewelacjami do MI6. Służby odnoszącej wówczas spektakularne porażki, służby o której wiedziano, że jest zinfiltrowana przez Sowietów. Wyglądało więc na to, że Sowieci szukają służby głodnej sukcesów, którą mogliby nakarmić swoją dezinformacją. Potem Wright zauważył, że Pieńkowski przekazuje MI6 dokumenty do których nie miał prawa mieć dostępu. Ponadto nie zawraca sobie zbytnio głowy zasadami bezpieczeństwa i rozmawia z brytyjskimi "dyplomatami" w miejscach, o których wiadomo, że są podsłuchiwane. Wright przypomina relację płka Golicyna - zbiegłego na Zachód funkcjonariusza KGB. Golicyn był w 1959 r. obecny na wykładzie szefa KGB Szelepina, na którym snuł on plan wielkiego programu strategicznej dezinformacji wymierzonego w Zachód. Elementem tego planu było wysyłanie do wolnego świata fałszywych dezerterów z sowieckich służb, którzy mieli karmić zachodnie rządy spreparowanymi informacjami. Przypadek Pieńkowskiego pasował do tego planu jak ulał.



Sprawą Pieńkowskiego zajmuje się również Wiktor Suworow w swojej najnowszej książce "Matka diabła" (oryg. Kuzkina Mat'). Potwierdza, że Pieńkowski przekazywał informacje Brytyjczykom na rozkaz. Na czyj rozkaz? Szefa GRU gen. Sierowa, który wspólnie z marszałkiem Briuzowem, szefem wojsk rakietowych ZSRR działali przeciwko Chruszczowowi. Niepokoiło ich to, że cham walący butem w mównicę w ONZ rzeczywiście może wywołać wojnę nuklearną z Zachodem - wojnę, której ZSRR (dysponujący JEDNĄ rakietą zdolną dolecieć do USA) nie był w stanie wygrać. Stąd niezwykle szczegółowe informacje dotyczące sowieckiego arsenału jądrowego i rakietowego a także operacji kubańskiej, które poprzez Pieńkowskiego i MI6 trafiły na biurko JFK. Sierow nie zawahał się zdradzić wrogom największych tajemnic państwa, by obalić swojego zwierzchnika. Operacja udała się tylko połowicznie. Kosztowała Sierowa karierę a Pieńkowskiego i Briuzowa życie (odsyłam do odcinka Krótkiej Historii Sabotażu Lotniczego poświęconej katastrofie pod Belgradem, w której zginął marszałek Briuzow). Suworow wspomina, że w GRU nieoficjalnie zawsze traktowano Pieńkowskiego jak bohatera a służba otoczyła później opieką jego rodzinę.




Czemu o tym wspominam? Jeśli osoby z sowieckiej wierchuszki były zdolne przekazywać na Zachód najtajniejsze informacje dotyczące swojego państwa, po to by zyskać atut w wojnie klanów, to do czego będą zdolni członkowie rządzącego obecnie Rosją Syndykatu? Nawet do zatopienia Putina za pomocą spraw takich jak Smoleńsk.

Ps. Naprawdę polecam "Matkę Diabła" Suworowa. Czytałem tę książkę przed wyjazdem do Moskwy, by wprowadzić się w klimat. Doskonale ona wyjaśnia dlaczego Zimna Wojna trwała tak długo i dlaczego zastrzelono JFK.

Gaza: kolejny dzień operacji. W co gra Obama



Izrael nadal obrzuca Strefę Gazy rakietami (jak dotąd zaatakowanych ponad 800 celów) a Hamas mu się odgryza próbując m.in. wcelować w reaktor w Dimonie. Z większych osiągnięć IDF: zrównanie z ziemią, w wyniku pięciu bombardowań lotniczych czteropiętrowej siedziby rządu Hamasu w Gazie. Budynek był pusty, tak więc nalot odbył się bez strat w ludziach po obu stronach. Nieco gorzej idzie Izraelowi z likwidowaniem hamasowskich rakiet średniego zasięgu. Aman ocenia, że Hamas ma ich jeszcze kilkanaście, więc coś może jeszcze spaść na Tel Aviv. Jak na razie można to uznać za konflikt o niskiej intensywności: po stronie izraelskiej 3 zabitych, po palestyńskiej kilkunastu. CNN musi więc uciekać się do starych numerów z inscenizowaniem scenek z rannymi Palestyńczykami. Śmiać mi się chce, gdy arabscy przywódcy porównują to do wojny domowej w Syrii.

Okazuje się, że na kilka godzin przed swoim zgonem Jabari dostał do przejrzenia projekt długoterminowego rozejmu z Izraelem.  Hamas co prawda podpisał wcześniej pakt obronny z Teheranem, ale nie palił się do walki. Ale do wojny parła irańska agentura z Islamskiego Dżihadu, salafiści oraz Netanjahu, który chciał coś zrobić przed wyborami z irańskimi rakietami średniego zasięgu w Gazie (i słusznie). Czemu Obama bezwarunkowo poparł Izrael w tej operacji? Bo tuż po wyborach Chamenei zrobił mu niezły numer mówiąc, że negocjacji w sprawie programu nuklearnego nie będzie. Barak Barakowicz pozwolił więc Nitayowi na zaatakowanie Hamasu - by niszcząc Irańczykom kolejnego sojusznika zmusić ich do negocjacji. Netanjahu ma  odmienny cel: uniemożliwić amerykańsko-irańskie rozmowy. Ale tak się dziwnie zdarzyło, że ich interesy stały się na chwilę zbieżne.

***

A tymczasem gen. Petreaus zeznał, że CIA od razu uznała, że atak w Bengazi został dokonany przez al-Kaidę. Ale ostatecznie raport Agencji mówił o "spontanicznym incydencie". Republikanie twierdzą więc, że ktoś z administracji Obamy przeredagował raport. A pani Jill Kelley trzykrotnie odwiedzała w tym roku Biały Dom. 

czwartek, 15 listopada 2012

Izrael: To jest wojna! (przedwyborcza)



Netanjahu zdecydował się w końcu na małą przedwyborczą wojenkę, która pozwoli mu wyeliminować na jakiś czas problem rakiet spadających ze Strefy Gazy na południe kraju. Pierwsze uderzenie nastąpiło już de facto wiele dni temu - w Chartumie (zbombardowanie fabryki rakiet zaopatrującej m.in. Gazę). Teraz chodzi głównie o rakiety. Ale nie o ten złom krótkiego zasięgu, którym dotychczas dysponował Hamas. Netanjahu chodzi głównie o wyeliminowanie zagrożenia związanego z irańskimi rakietami średniego zasięgu w Strefie Gazy. Tak więc po zlikwidowaniu w ataku lotniczym (na czarnego Mercedesa) szefa Brygad Izz-el-din el-Kassam Ahmeda Jabariego i zmuszenia Hamasu do zadeklarowania wojny, doszło do ponad 200 ataków z powietrza i morza na cele w Strefie Gazy. Na pierwszy rzut oka wygląda na to, że już spełniono cel operacji: zniszczono składy rakiet, ale jednak pocisk Fajr-5 spadł na Rishon Lezion - miasto położone nieco na południowy wschód od Tel Avivu. Operacja nosi nazwę "Pillars of Clouds".

środa, 14 listopada 2012

Zagadka sióstr Kelley/Khawam, dalsza część czystki i Petraeus w grze


Wojskowi odgryzają się Obamie: ppłk Tony Shaffer twierdzi, że według jego źródeł prezydent oglądał na żywo, na ekranie monitora atak na konsulat w Bengazi, który jak wiadomo był filmowany przez drona unoszącego się nad miastem. Więcej takich rewelacji wypłynie zapewne już niedługo. Wszak ojciec Pauli Broadwell mówi: "Cała afera dotyczyła zupełnie czegoś innego, a prawda wyjdzie na jaw".

***



Wątek dotyczący pani Kelley staje się coraz ciekawszy. Ma ona siostrę bliźniaczkę  - Natalie Khawam (została jak widać przy panieńskim nazwisku) i obie kręcą się wokół wysokiej rangi wojskowych i polityków z Florydy. Jill jest wolontariuszką zapewniającą wojskowym "rozrywkę" (cokolwiek ma to znaczyć...). W ramach wolontariatu urządzała wspólnie z siostrą huczne przyjęcia dla swoich możnych przyjaciół z armii i polityki. Z tej okazji siostry popadły w poważne długi. Kręcą ich faceci w mundurach czy też kierują nimi inne motywy?

Zrobiło się romantycznie a zarazem zimnowojennie, więc wklejam przyjemny utwór w nowej aranżacji:


***

I kolejne ruchy kadrowe, które mogą zostać zinterpretowane jako objawy czystki: czterogwiazdkowy generał William "Kip" Ward, były dowódca AFRICOM-u został zdegradowany o jedną gwiazdkę za "nadużycia finansowe", czyli zbyt duże wydatki na podróże. Tymczasem gen. Jeffrey Sinclair, zastępca dowódcy 82-giej Powietrznodesantowej może stanąć przed sądem wojskowym za molestowanie seksualne.  Mamy już więc co najmniej 6 generałów i admirałów "odstrzelonych" w ostatnich tygodniach.

***

Dla rozluźnienia atmosfery ciekawostka: gen. Petraeus pojawia się w grze Cal od Dupy Call of Duty: Black Ops II. Jest tam sekretarzem obrony w 2025 r. Prezydentem jest tam kobieta przypominająca z wyglądu Hillary Clinton. Mamy też lotniskowiec USS Barack H. Obama a z odchłani dziejów wyciągnięto tam płka Northa i gen. Manuela Noriegę. Po prostu cymes!

wtorek, 13 listopada 2012

Larkowski kontra Zuckerberg


Śmiałem się z Larkowskiego zanim stało się to modne...

Stali czytelnicy mojego bloga pamiętają zapewne postać Roberta Larkowskiego (posługującego się również swego czasu ksyfką Zdybel), głównego ideologa bublowskiej PPN, który swego czasu dotknięty do żywego jednym z moich tekstów spłodził polemikę w stylu chińskim pt. "Replika idiocie". Stawał w niej w obronie Władimira Władimirowicza Putina ("W Polsce rusofobia za sprawą komentatorów w typie Huberta Kozieła osiągnęła poziom magla i kloaki"). Gdy wyśmiałem jego polemikę, zaczął bluzgać mi w komentarzach na blogu - za każdym razem zaznaczając, że się mną tak brzydzi, że nie będzie już u mnie więcej komentował wpisów :)
Możecie sobie przypomnieć tę historię tutaj.

Czemu przypominam Wam jakiegoś zjeba? Bo dzisiaj wywołał u mnie histeryczny napad śmiechu. Larkowski ma profil na Facebooku (co jest w sumie ciekawą rzeczą, że taki wielki narodowiec daje zarobić jakiemuś Zuckerbergowi:), na którym umieszcza swoje artykuły. Profil zatytułowany jest "Robert Larkowski - Osoba Publiczna". W pewnym momencie oburzył się na Face'ie, że jego profil lajkuje za mało osób. Napisał następujący status (pisownia oryginalna, podkreślenia moje):

JEST TO DLA MNIE NIECO UPOKARZAJĄCE,ŻE OD MIESIĄCA,PORTAL TEN MA 361 LUBIĄCYCH,POCHWAŁ JEST WIELE,ALE NAJWYRAŹNIEJ NIE MA ON PRZEBICIA NA SZERSZY KRĄG ZNAJOMYCH,KTÓRZY PUBLICYSTYKĘ Z TEGO PORTALU CZYTALI. KRĘCIĆ SIĘ W KÓŁKO I PUSZCZAĆ KAWAŁKI DLA OGRANICZONEJ BARDZO KLIENTELI? CHYBA WIECIE,PO ILE LUBIĘ MAJĄ PUBLICYSTYŚCI LIBERALNI,A NAWET TZW.NARODOWCY-DOBROWOLCY,BLISKO ŻŁOBA PIS I PO(NP.NIEJAKI B
OSEK - "NARODOWIEC" OSŁAWIONY UCZESTNICTWEM W "TAŃCU Z GWIAZDAMI.. DAJCIE MI WIĘKSZY POWÓD DO PRACY,KTÓRA JEST SPOŁECZNA - JAK CAŁA MOJA PRACA DLA IDI W ŻYCIU.ALE ŻEBRAĆ O GŁOSY JA NIE BĘDĘ. WIDZĘ,ŻE NOTOWANIA NIE ROSNĄ,TO PO PROSTU ZLIKWIDUJĘ PORTAL.MAM SZACUNEK DO SIEBIE I IDEI,KTÓREJ REPREZENTUJĘ. TO PRZYKRE....

Odzew w necie na takie ultimatum ("lajkujcie albo zlikwiduję profil") był oczywiście oszałamiający:) Ludzie dla beki zaczęli mu komentować status, czego efekt wklejam poniżej:


A oto komentarz, który później skasował (ze względu na gejowskie akcenty?) : "NETOWA PRAWICA,TO ŚCIERWO, POKOLENIE KTÓRE RAZ W DUPĘ PAŁĄ OD MILICJANTA NIE DOSTAŁO,TYLKO DYSKOTUJE O BANKACH I GIEDŁDACH."

No więc lajkujcie jego profil, bo się chłopak popłacze.

Gen. Allen odstrzelony. Zagadka Jill Kelley

To już czystka przypominająca aferę Fritscha-Blomberga. FBI przyczepiło się do gen. Johna Allena, głównodowodzącego w Afganistanie, typowanego na głównodowodzącego wojsk NATO w Europie. Pretekst: "nieprzyzwoite" maile które wymieniał z Jill Kelley. Tą samą panienką, którą Paula Broadwell mylnie uznała za rywalkę i której groziła z konta mailowego gen. Petraeusa. (Notabene Kelley opowiedziała o tym incydencie Petraeusowi a ten zwrócił uwagę swej kochance, by przestała robić takie głupie rzeczy. Ale afera staje się coraz bardziej surrealistyczna. Gdy Kelley pobiegła z tą sprawą do FBI, agent do którego się zwróciła wysłał jej maila z seksualną propozycją i swoją fotką bez koszuli:). Kelley to Amerykanka libańskiego pochodzenia. Jej panieńskie nazwisko to Khawam. Jest "wolantariuszką" przygotowującą "imprezy społeczne" dla personelu bazy lotniczej MacDill w Tampa, na Florydzie.  Dziwne, że zna najważniejszych amerykańskich generałów... Być może, podobnie jak wcześniej Chandra Levy i Monica Levinsky, mogła spełniać więc funkcję "słodkiej pułapki" służb specjalnych.



Na komputerze Broadwell ponoć znaleziono zastrzeżone informacje. Kochanka Petraeusa była nadzwyczaj dobrze poinformowana na temat ataku w Bengazi. Wygadała się nawet, że motywem terrorystów była chęć uwolnienia ich towarzyszy przetrzymywanych w tajnym więzieniu CIA w konsulacie. Bengazi jest więc znowu centralnym elementem układanki.

Izrael ostrzelał Syrię. Nowa wojna w Strefie Gazy?



Z kronikarskiego obowiązku: Izrael ostrzelał Syrię. I to dwukrotnie.  Najpierw w niedzielę, precyzyjnie naprowadzaną rakietą zlikwidował stanowisko moździerza, który wcześniej ostrzelał izraelskie pozycje. W poniedziałek czołgi IDF uciszyły syryjską baterię artyleryjską.  Media błędnie podają, że izraelskie pociski lądują na syryjskim terytorium po raz pierwszy od 1973 r. Zapominają, że kilka lat temu IAF rozwaliła Assadowi budowany reaktor jądrowy. Czy dojdzie więc do włączenia się Izraela w syryjski konflikt wewnętrzny? Nie sądzę, gdyż Izraelowi nie zależy na tym, by Bractwo Muzułmańskie zdobyło władzę w Damaszku (choć każde osłabienie syryjskie reżimu jest przez Tel Aviv mile widziane. Najlepiej dla Izraela byłoby, gdyby obie strony - w tym Hezbollah - wzajemnie się wykrwawiły). Jeżeli Assad, podpuszczony przez Iran, nie będzie głupio prowokował Izraela (tak jak to robi ostatnio), może czuć się spokojny o front golański.

Dla rządu Netanjahu coraz bardziej palącym, przedwyborczym problemem staje się Strefa Gazy. Rząd nie może tolerować ciągłego ostrzału rakietowego południa kraju. Na razie próbuje wspólnie z Egipcjanami skłonić Palestyńczyków do rozejmu. Hamas jest skłonny na to pójść - ostatnie dwie wojny nauczyły go, że nie warto prowokować Izraela. Problem jednak w tym, że Hamas nie kontroluje wszystkich grup palestyńskich. Kluczowy jest tutaj Islamski Dżihad, czyli irańska agentura, która mówi Egipcjanom i Hamasowcom, że nie będzie ostrzeliwać Izraela ale jednocześnie rozdaje rakiety salafistom, by sobie trochę postrzelali.

poniedziałek, 12 listopada 2012

Kim jest Paula Broadwell (Kranz) i czy generałowie chcieli obalić Obamę?




Paula Broadwell de domo Kranz to nie pierwsza lepsza "desperate housewife". To absolwentka West Point. To funkcjonariuszka wywiadu wojskowego DIA ze stażem w Europie, na Bliskim Wschodzie, Afryce i w Azji Wschodniej. To kobieta, która po 11 IX pracowała nad programami antyterrorystycznymi dla Pentagonu, służb wywiadowczych i FBI. To wreszcie pracownik naukowy wysokiej klasy, specjalistka od Syrii oraz Iranu - nie żadna "instytutka" w stylu Romana Kuźniara. Aż dziw bierze, że taka inteligentna dziewczyna tak głupio się wpakowała (wysyłając maila z pogróżkami do konkurentki). No cóż, kobiety robią w takich sytuacjach różne głupoty. Siatka Romana Czerniawskiego wpadła w podobny sposób...



***

Nie wiem czy zwróciliście uwagę na pewne roszady kadrowe przed wyborami w USA. Najpierw odwołano gen. Cartera Hama, dowódcę AFRICOM-u. Chodziły plotki, że chciał olać "stand down order" i wysłać ekipę na ratunek konsulatowi w Bengazi. Pod koniec października nagle wezwano do Waszyngtonu adm. Charlesa Gaouette'a, dowódcę Carrier Strike Group 3 - najpotężniejszej grupy bojowej w rejonie Zatoki Perskiej. Powód odwołania był dosyć tajemniczy. Nie zarzucono mu malwersacji finansowych, molestowania seksualnego, alkoholizmu czy narkomanii ale "niewłaściwy osąd dowódczy". Jakiś czas wcześniej chwalono go za świetnie przeprowadzono manewry. Plotki chodzą, że admirał znalazł się w grupie oficerów przygotowujących zamach stanu lub zbrojną prowokację wymierzoną w politykę Obamy. Niektórzy przypominają dziwny incydent z 2007 r. z bazy lotniczej Minot, gdzie doszło do nieautoryzowanego załadowania sześciu bomb wodorowych do B-52, który poleciał do Luizjany - niezgodnie z zatwierdzonym planem lotu. Normalnie "Broken Arrow"...

USA bez Obamy! Rosja bez Putina! Polska bez Tuska!

niedziela, 11 listopada 2012

Marsz Niepodległości 2012. Bitwa o Rondo Dmowskiego

Tym razem Ogień Rewolucji nie strawił żadnego wozu TVN. Ale to nie znaczy, że nie było gorąco. Obserwowałem Bitwę o Rondo Dmowskiego ze sporego dystansu, a mimo to oczy szczypały mnie od gazu. Chmura gazu i dymu w połączeniu z zimnymi ulicznymi światłami, neonami, czerwonym blaskiem rac i niebieskimi błyskami policyjnych syren tworzyła piękny postindustrialny nastrój. Co jakiś czas słychać był huk petard i coś jakby salwy z broni gładkolufowej. Nad polem bitwy unosi się podświetlany bilboard: "Pokłosie".





Relacja młodej dziewczyny: "Właśnie stamtąd wróciliśmy. Policja strzelała gazem w tłum. Tam był chaos. Tratowano ludzi. W sumie nie wiadomo, kto to zaczął. W stronę policji biegli kibole. Mówiąc: "Sorry, sorry" przeciskali się przez tłum i rzucali w policjantów racami i kamieniami.

- Czy nosili może białe kominiarki?

- Nie czarne. Później pojawili się inni w białych kominiarkach"

Relacja mężczyzny w sile wieku: "To zaczęli ludzie z Ruchu Palikota. Zrobili blokadę a policja stanęła w ich obronie. Sprowokowali kiboli. Widziałem krew na chodniku. Co prawda krew policjanta, ale zawsze. "

Relacja kobiety w sile wieku: "Strzelali gazem w tłum, w matki z dziećmi. Coś okropnego..."

Poniżej: Jeden z zadymiarzy w firmowej koszulce. Oraz inni zadymiarze z teleskopowymi pałkami, którzy stali za policyjnym kordonem (Te zdjęcia nie są akurat mojego autorstwa).




Po Bitwie o Rondo Dmowskiego, Marsz opuściła duża część zgromadzonych. Jego "narodowa" część była mocno przerzedzona, "gazetopolska" w niczym nie uszczuplona. Podłączyłem się do tej drugiej. Przez Plac Konstytucji i Plac Unii Lubelskiej, w miłej acz rewolucyjnej atmosferze dotarliśmy  w Aleję Szucha. Tam oczywiście powiedzieliśmy Tuskowi i zdRadkowi, co o nich myślimy :) Odkurzono m.in. nieśmiertelne hasło: "Donald pedale, chatę ci spalę!". 


Zaraz później był pomnik Dmowskiego, przekształcony w endecki Hyde Park. Uwijał się przy nim pan przebrany za husarza, Rzeźbiarz Polski Bartłomiej Kurzeja w stroju góralskim a Eugeniusz Sendecki częstował wszystkich Herbatą Narodową i pisał na laptopie relacje dla Nowego Ekranu. Chwilę potem policja zrobiła nam dodatkową atrakcję - zamknęli Ujazdowskie szpalerem robiąc w nim ciasną bramkę. Oczywiście przechodzące bramką moherowe babcie miały dla tych ciołków mnóstwo miłych słów :) (Miny policjantów były niezapomniane. Można było zacząć im nawet współczuć :). Przechodząc pod Kancelarią Płemieła - iluminowaną na biało-czerwono, gdzie czerwony wyrażał Płomień Rewolucji gotowy pożreć ten budynek - po raz kolejny przypomnieliśmy Tuskowi, co o nim myślimy. Doszliśmy do pomnika Piłsudskiego, odśpiewaliśmy hymn i wysłuchaliśmy przemówień. Kiedy skończymy nasz Marsz w Belwederze? Kolejna rocznica się zbliża...




sobota, 10 listopada 2012

Sny # 2. Wojsko i niepodległość

To była jego Ostatnia Wola
Esencja tych czasów
Marzenie ludzkości
Albowiem są rzeczy, których nie da się powstrzymać
I tak długo jak ludzie będą podążać ścieżką wolności
, z których nigdy nie zrezygnują!



Więc chcecie wiedzieć, gdzie jest mój One Piece...

Upadek bohatera. Rezygnacja gen. Petraeusa



Gen. David Petraeus, kandydat na nowego Boga Wojny i przy okazji szef CIA, zrezygnował ze stanowiska. W liście pożegnalnym wytłumaczył, że to z powodu pozamałżeńskiego romansu. Amerykańskie media szybko ustaliły, że romansował z autorką swojej biografii Paulą Broadwell. FBI namierzyła ich kilka miesięcy temu przeglądając e-maile Petraeusa (w tym te dotyczące seksu pod biurkiem) i uznała, że ten "skok w bok" stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. Tyle wersja oficjalna. Zastanawia, że Petraeus, dowódca chwalony zarówno przez republikanów jak i przez demokratów, złożył rezygnację tuż po reelekcji Obamy i na kilka dni przed swoim przesłuchaniem w Kongresie w sprawie Bengazi. Teraz kongresowi demokraci zapowiadają, że ten czterogwiazdkowy generał nie zostanie wezwany na przesłuchanie. Timing jest po prostu niesamowity! Pozamałżeński romans w obecnych czasach może jedynie oburzać osobników w stylu Mirosława "Brawario" Salwowskiego. Po bliższym zbadaniu, zarzuty o nieuprawnionym dostępie pani Broadwell do tajnych informacji zapewne okazałyby się dęte. Petraeusa wykończono więc podobnie jak innego wielkiego amerykańskiego bohatera - prokuratora Eliota Spitzera. O co więc chodzi? Moja teoria jest następująca: Petraeus zrezygnował na honorowych warunkach w zamian za nietykalność. Zrezygnował bo był autorem prowokacji przeciwko Obamie - ataku na konsulat w Bengazi. Niestety nie poszedł wówczas na całość. Zabił Osamę, nie zdecydował się na zamach na innego gostka na O.


Chodzą słuchy, że Obama pozbędzie się Hillary wymieniając ją na Johna Kerry'ego (cieniasa ze Skull & Bones, który nie potrafił wygrać w 2004 r. z Bushem). Wymieniony ma zostać również Panetta i Geithner. Ta kadencja będzie więc pod względem personalnym kiepawa.

Poniżej: Paula Broadwell, panienka na którą poleciał gen. Petraeus. Mimo 39 lat na karku, źle nie wygląda... Nie wstyd wdawać się więc z nią w romanse.



Poniżej: to zdjęcie zamieściłem na starym blogu 8 kwietnia 2010 r. :


środa, 7 listopada 2012

Sny # 1. Śmierć Rosji. Odrodzenie Rusi



A co jeżeli ostatnie smoleńskie bomby odpalane są z Moskwy, nie tyle, by pozbyć się Tuska, ale po to  by pozbyć się Putina - szefa rosyjskiego Syndykatu? Jeżeli jest tak jak pisze na ten temat Antoni Rybczyński w ostatniej "Gazecie Polskiej"? Jeżeli ludzie służb i wojskowi zawiązali przeciwko Putinowi spisek podobnie jak to zrobili Sierow, marszałek Briuzow i Pieńkowski w 1961 r. przeciwko Chruszczowowi a później kagiebiści przeciw Breżniewowi? Czy sytuacja wymknie się puczystom spod kontroli? Czy Lenina wyniosą wreszcie z Mauzoleum? Czy Dugin trafi w końcu do psychiatryka? Czy Rosja wreszcie wycofa się z Północnego Kaukazu stawiając tamę dla czającego się tam niebezpieczeństwa? Czy przy okazji polecą w ogień Tusk, Kadyrow i inne marionetki? Zawsze jak tam wieje wiatr, u nas spadają szyszki. Oby ich spadło jak najwięcej. Szanse jakie stwarza ten spisek są tak wielkie...

Aleksiej Nawalny - przyszły prezydent Rusi?














Ksenia Sobczak - przyszła premier Rusi? :))))


Obama wygrywa. Ameryka i świat przegrywają


Barak Barakowicz Obama zmiażdżył Romnmeya w kolegium elektorskim (różnica w ogólnej liczbie głosów okazała się jednak minimalna). Jego zwycięstwo wskazuje, że wciąż duża liczba Amerykanów ma traumę po rządach Busha a przy tym nie ma zielonego pojęcia o dokonaniach (a raczej złamanych obietnicach swojego prezydenta) i głosowała na Obamę tylko dlatego, że dobrze prezentuje się w telewizji (gdy czyta z telepromptera). Czynnikiem, który przeważył na korzyść demokratycznego prezydenta był huragan Sandy. Ten "kamikaze" (boski wiatr) pozwolił mu zaprezentować się prezydencko po przegranych debatach. Amerykanie olali to, że Obama nie radzi sobie z gospodarką, że dał d... w Bengazi i nie rozliczył złodziei z Wall Street. Wybrali na kolejne cztery lata kukiełkę z Wall Martu. Co będzie oznaczała druga kadencja Obamy? Pod wieloma względami stagnację. Wyjątkiem będzie polityka zagraniczna. Tam będzie można zobaczyć dalszą część przekierowywania uwagi na Azję, kolejne głupie manewry wokół Rosji i efektowne tajne wojny na Bliskim Wschodzie a także wrzucanie pod autobus takich sojuszników jak Izrael czy Polska. Netanjahu musiał się dzisiaj obudzić wk...ny. Nie jest  jednak Icchakiem Szamirem i przez myśl mu nie przyjdzie próba skrócenia kadencji amerykańskiego prezydenta.

wtorek, 6 listopada 2012

Obama czy Romney?

Ameryka wybiera. I pewnie wygra ten, kto dosypie więcej głosów w Ohio. Wynik może być zaskakujący, a reakcją na niego zamieszki. O białych plamach w życiorysach obu kandydatów wielokrotnie pisałem. Obydwaj mogą liczyć na wsparcie potężnych frakcji w amerykańskim Głębokim Państwie. Nie chce przewidywać wyniku, by nie zapeszyć. Po najświeższe informacje, komentarze i ciekawostki odsyłam do Drudgereport, Daily Telegraph, Guardiana i Politico. A dzisiaj podsumowanie satyryczne:


Moskwa zdobyta. Relacja



Pojechaliśmy do Moskwy z myślą o zrealizowaniu planu pojednania narodów polskiego i rosyjskiego w duchu Ewangelii oraz ostatniego komunikatu TW "Zefira" i TW "Michajłowa". Niestety, ważna część tego planu, czyli skopanie jaj Aleksandrowi Duginowi, ezoteryczno-geopolitycznemu szarlatanowi z dworu Putina okazało się niewykonalne. Dugin nie pojawił się na umówionej, słownej ustawce, ale odgrażał się nam esemesami :) Dziwnym trafem Putina w tym samym czasie zabolały dolne partie kręgosłupa (Leżąc na łóżku i wspominając przyczynę tej kontuzji pewnie podśpiewywał sobie piosenkę Stinga "Russians love they children too" :). Ale mimo to mieliśmy okazję spotkać w Moskwie ciekawych Rosjan.

Nasz hostel nosił nazwę na czasie: TNT. I znajdował się w pobliżu Łubianki. Grzechem więc byłoby nie pójść pod siedzibę FSB i nie cyknąć sobie tam fotki z "trotylową" "Gazetą Polską" w ręku. I już wówczas spotkało nas miłe zaskoczenie. Spytałem się przechodzącego ulicą starszego Rosjanina:

- Przepraszam, czy to Łubianka?

- Tak. Tam jest Plac Łubiański. Z jakiego kraju jesteście?

- Z Polski.

- To więc pewnie wiecie, kto tam urzędował. Ci sami ludzie, którzy zabili waszego prezydenta w Smoleńsku. Nawet wasza gazeta "Rzeczpospolita" o tym pisała. Bądźcie ostrożni, jak tam pójdziecie. (śmiech) Be quiet and happy.


4 listopada poszedłem z kolegą na nacjonalistyczny Ruski Marsz. Z czystej ciekawości. I znowu spotkało nas pozytywne zaskoczenie. Spodziewałem się bandy łysych zjebów dyszących nienawiścią do Zachodu. (I takie można odnieść wrażenie oglądając ten marsz w mediach). Choć znaleźli się tam za pewne ekstremiści, wariaci i zwyczajni prowokatorzy, to jednak cała impreza zrobiła na mnie dobre wrażenie. Nie widać i nie słychać tam było żadnych antypolskich ani antyzachodnich haseł. (Jedna z gazet podała później, że skandowano tam m.in. "Romney wygraj!" i "Chwała Andersowi Breivikowi!" :). Demonstracja miała przede wszystkim ostrze antyputinowskie i antykomunistyczne. Nic dziwnego, że na taką imprezę parę razy wybrał się Nawalny.





 Od razu zaczepił nas opozycyjny ankieter (wygląd normalnego człowieka w sile wieku, nie żadnego skinheada) pytając jak oceniamy prezydenturę Putina. "Jesteśmy cudzoziemcami, ale Putin nam się nie podoba". "A nam o wiele bardziej niż wam!". Moherowa babcia rozdawała wstążki z napisem "Jestem za wyniesieniem Lenina z Mauzoleum". Gdy się dowiedziała, że jesteśmy z Polski uśmiechnęła się i dała nam cały zapas. "A czy lubicie Rosję?" - spytała. "Nie mamy nic do zwykłych Rosjan, ale nie lubimy Putina i komunistów". "My też ich nienawidzimy. Nam potrzeba cara".  Furrorę wywołał starszy Rosjanin przebrany w mundur z czasów carskich, których chodził z pacynką Lenina i mówił tefksty w stylu: "Jestem Lenin i chciałbym, żebyście mnie wynieśli z Mauzoleum, bo tam wszyscy na mnie patrzą, a nie mam nic w głowie, bo mi mózg wyjęli" :)



Na Ruskim Marszu zebrało się kilka tysięcy osób. Po drugiej stronie rzeki odbywał się proputinowski miting. Mimo koncertu i darmowej wyżerki, frekwencja była tam o wiele niższa niż na opozycyjnym marszu. Mimo wszystko, społeczeństwo rosyjskie jest bierne.

Będąc w Moskwie odwiedziliśmy również miejsca związane z Polakami. Takie jak grób generała Okulickiego, czy punkty polskiego oporu w 1612 r. Niesamowicie wygląda Kreml z ulicy Bolszaja Ordynka, którą szła odsiecz Chodkiewicza dla oblężonej załogi Kremla. Doszła ona na odległość 800 metrów od murów twierdzy (Oczyma wyobraźni widziałem tę ulicę w zychowiczowskim scenariuszu wydarzeń 1945 r. Między płonącymi czołgami BT, nasze 7-TP zapieprzają naprzód mając w celownikach dział kremlowskie wieże :). Uświadamialiśmy też Rosjan na temat prawdziwej wersji historii. Młody Rosjanin z Kazania spytał nas o pomnik Czterech Śpiących. "Czemu go chcecie usunąć? Przecież wyzwoliliśmy was w 1945 r. spod faszyzmu?". "Ale w 1939 r. Stalin napadł na nas wspólnie z Hitlerem." "Wspólnie z Hitlerem?! Jak to możliwe?! Nigdy o tym nie słyszałem. Opowiedzcie mi o tym".

Amerykańskim studentom opowiedzieliśmy z kolei o Kłuszynie, zdobyciu Moskwy, pojmaniu cara Szujskiego, oblężeniu Kremla i ekspedycji ratunkowej Chodkiewicza. Byli tym naprawdę zafascynowani. "A 200 lat później zdobywaliście Moskwę wraz z Napoleonem. Kolejne 200 lat i wy znów tu jesteście. Będziecie zdobywać miasto (śmiech)?" "Tak (śmiech)". "Ale Rosjanie mają teraz dużą przewagę liczebną (śmiech). "Wiemy. Walka z przeważającymi siłami wroga to nasza tradycja (śmiech)".